Archiwum Polityki

Slalomem pod górkę

Czy za rok nowa matura będzie przepustką na studia? Akurat!

To dopiero będzie raj – nowa, łatwiejsza matura, której świadectwo otworzy drzwi do upragnionych studiów! W 2005 r. matura po raz pierwszy będzie egzaminem zewnętrznym o charakterze testowym, wedle ujednoliconych standardów. Wyższe uczelnie zostały ustawowo zobowiązane do uwzględnienia wyników nowej matury podczas rekrutacji na studia. Dlatego panuje powszechne przekonanie, że nadchodzący rok stanie się cezurą w dziejach polskiej edukacji. Tak zachwalany przez entuzjastów egzamin zewnętrzny nie jest wartością samą w sobie. Jest wart tyle, na ile trafnie i rzetelnie ocenia osiągnięcia egzaminowanych. Wynikom nowej matury będzie można zaufać, jeśli okażą się celnym, wiarygodnym narzędziem pomiaru tych osiągnięć i jeśli uczciwość egzaminacyjna będzie poza wszelkimi podejrzeniami. Tymczasem w świeżo wydanym, obszernym raporcie z badań Instytutu Spraw Publicznych („Reforma egzaminu maturalnego – oceny i rekomendacje”) czytam o licznych ułomnościach tego narzędzia. Zdaniem badaczy wymagania egzaminacyjne z historii, opracowane dla nowej matury, promują uczniów przeciętnych; wymagania z języka polskiego torpedują samodzielne myślenie i wnioskowanie, skłaniają do pisania banałów. Niedopracowane są schematy punktacji itd.

Nie wiem, czy rektorzy uniwersytetów czytali raport, ale i bez tej lektury mają powody do bólu głowy. Niby uczelnie są autonomiczne, czyli mają prawo ustalania progu wymagań dla kandydatów na studia. A kwestią interesu publicznego jest to, aby na studiach dziennych bezpłatnych, czyli finansowanych przez wszystkich podatników, uczyła się najzdolniejsza młodzież. Ale jak ją wyłowić, jeśli wydział X ma sto miejsc, a zgłosi się tysiąc kandydatów z najwyższą punktacją osiągniętą podczas matury?

Polityka 27.2004 (2459) z dnia 03.07.2004; Komentarze; s. 19
Reklama