Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Miły, śliski Bill

Autobiografia byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych Billa Clintona stała się politycznym wydarzeniem lata, szczęśliwie, choć pewnie nie na długo, odwracając uwagę mediów i konsumentów codziennych wiadomości od ponurych wydarzeń w Iraku.

Wojna, jak brzmi słynne stwierdzenie Karla von Clausewitza, to „kontynuacja polityki za pomocą innych środków”. To samo powiedzieć można o pamiętnikarskiej działalności byłych polityków – jest ona kontynuacją polityki, choć tym razem bez użycia przemocy. W tej prywatnej wojnie Clintona stawką jest historyczny wizerunek, a może też przyszłość politycznej kariery młodego przecież jeszcze Billa i jego żony Hillary, która ma poważne szanse stać się kiedyś pierwszą kobietą sprawującą w USA urząd prezydenta.

Jako dzieło literackie „My Life” generalnie zostało przyjęte przez krytyków nieprzychylnie. „Książka, licząca ponad 950 stron, nieudolnie skonstruowana, samolubnie pobłażliwa i miejscami śmiertelnie nudna jest głosem człowieka, który mówi nie do czytelnika, lecz dla samego siebie i jakiegoś odległego anioła historii”, napisała w „New York Timesie” Michiko Kakutani. Prawdą jest też, że lektura przypomina miejscami czytanie książki telefonicznej. Jednak w ciągu pierwszych dwu dni po ukazaniu się sprzedano 600 tys. egzemplarzy z 1,5-milionowego nakładu, który już został powiększony o dodatkowy milion. W kategorii literatury faktu jest to liczba rekordowa, Bill Clinton wyprzedził swą małżonkę, której wcześniejsza książka „Living History” także ustanowiła rekord – w ciągu pierwszego miesiąca sprzedano milion egzemplarzy. Inna sprawa, że wielu czytelników kupiło książkę Clintona tylko po to, by przeczytać 21 stron, na których pojawia się nazwisko Monica Lewinsky. Tych jednak spotkało zasłużone rozczarowanie. Nie znajdą tu żadnych nowych rewelacji czy ekscytujących szczegółów. Jeśli jednak wykażą się cierpliwością, wiele mogą się dowiedzieć o samym Clintonie i o funkcjonowaniu amerykańskiej demokracji.

Polityka 27.2004 (2459) z dnia 03.07.2004; Społeczeństwo; s. 90
Reklama