Archiwum Polityki

Polka monopolka

Cezary Banasiński, szef Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, wyrósł niespodziewanie na człowieka trzymającego władzę, zwłaszcza po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Instytucję, której decyzje mogą wpływać na losy firm i konsumentów, spotykają jednak zarzuty o brak siły przebicia i upolitycznienie.

Cezary Banasiński przyznaje z uśmiechem: – To mój trzeci rząd, ale, jak widać, i technokraci są potrzebni. Taka była w założeniach filozofia Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów – niezależnego, stojącego na straży wolnego rynku. W Unii ten rynek zrobił się poważniejszy, a jego ochrona trudniejsza. – Dotychczas nie mieliśmy w Polsce naprawdę ostrej konkurencji. Teraz to się zmienia – uważa Marian Strużycki z Instytutu Rynku Wewnętrznego i Konsumpcji. A brak skutecznej walki z monopolami oznacza zawsze bicie po kieszeni klientów.

UOKiK walczył dotychczas przede wszystkim z TP SA i Orlenem. Ale również z Pocztą Polską, zakładami energetycznymi, producentami cukru, warszawskimi wodociągami, niektórymi telewizjami kablowymi, Ruchem – dystrybutorem prasy, wydawcą gazet Polskapresse. Prócz pierwszej dwójki nie byli to zbyt silni i bezwzględni przeciwnicy. Ich praktyki ograniczające konkurencję dawało się dość łatwo spacyfikować. Za naruszenie zbiorowych interesów konsumentów karano zarówno wielkie banki, developerów, jak i drobnych producentów polędwicy sopockiej i baleronu. Można też było dyscyplinować sprzedawców samochodów za stosowanie niedozwolonych klauzul w umowach przy zakupie aut.

Urząd, kiedy już stwierdzi, że naruszone zostało prawo czy nadużyta pozycja dominująca, zanim wyda decyzję administracyjną, stara się sprawę załatwić polubownie. Wysyła pisma, informuje, że wie, wzywa do odstąpienia od niedozwolonych praktyk. Potem kontroluje. Wtedy często działa niczym detektyw. Pracownicy, udając zwykłych klientów, proszą w firmie o tekst umowy. Kiedy okazuje się, że mimo wezwania nie usunięto z niej paragrafów szkodliwych dla konsumenta, wyciągają legitymację służbową. Wtedy żarty się kończą, do sądu jest kierowany pozew.

Polityka 26.2004 (2458) z dnia 26.06.2004; Gospodarka; s. 36
Reklama