Archiwum Polityki

Kac po szampanie

Wygląda na to, że stara Piętnastka i nowa Dziesiątka szybciej się pobrały, niż dogadały, jakie ma być małżeństwo. Wycieczka do Paryża przekonuje, że nasza Unia to dopiero rozgrzebany plac budowy, na którym Francja chce powitać nową ekipę jak najskromniej.

Brakowało wspólnej debaty, dopiero teraz ze zdziwieniem odkrywamy różnice opinii – tłumaczy znany francuski politolog Jacques Rupnik z Centrum Międzynarodowych Studiów i Badań CERI w Paryżu. Prof. Rupnik zorganizował – w ramach Klubu Grande Europe (Wielka Europa) – serię debat dla dziennikarzy z Dziesiątki. Najostrzej sprawy postawiła w niej pani Catherine Lalumi?re, której europejskich referencji podważać nie sposób. Sekretarz generalny Rady Europy w latach rozpadu imperium sowieckiego, wicemarszałek Parlamentu Europejskiego, posłanka do tegoż od 10 lat, dziś kieruje w Paryżu Domem Europy w pięknym pałacu w Marais.

Pani marszałek zaczęła od ubolewania, że rozszerzenie na Zachodzie przyjęto „w obojętności i bez emocji”, zapewne dlatego, że jeszcze podczas negocjacji zaniedbano opinię publiczną. Nawet w Polsce emocje opadły. Dlaczego? Unia nie ma najlepszej prasy, na dowód czego pani Lalumi?re przytoczyła rzeczywiście skandaliczną i powtarzaną u nas wszędzie wiadomość z ubiegłego miesiąca, jakoby urzędnicy unijni zamierzali „głodzić biednych ludzi”, bo Unia rzekomo zakazuje darowizn zeschłego, niesprzedanego chleba. Wiadomość ta, wyssana z palca, wpisuje się na listę setek już cytowanych przykładów (o dopuszczalnej krzywiźnie banana i rozmiarach prezerwatyw) obrzydzania ludziom Unii; ta jednak rzeczywiście jest wyjątkowo perfidna i nie wiadomo, skąd wzięta.

Nie potrzeba sztucznych lęków wymyślać, dość ich już jest po stronie Piętnastki – powiedziała pani Lalumi?re. Sceptycyzm i niepokój wywołuje perspektywa „dumpingu społecznego i podatkowego” (to znaczy, że Dziesiątka zastosuje tańsze, lichsze przepisy prawa pracy, ochrony społecznej, niższe podatki i w ten sposób będzie konkurować z Piętnastką), delokalizacji, czyli przeniesienia zakładów pracy z krajów bogatych do Dziesiątki, paraliżu instytucjonalnego, czyli że Unia razem z tymi biedakami nie poradzi sobie – i wreszcie kryzysu tożsamości, to jest rozchwiania nastrojów.

Polityka 23.2004 (2455) z dnia 05.06.2004; Świat; s. 44
Reklama