Archiwum Polityki

Można bezkarnie poszaleć

Wybory w Europie przyniosły trzy złe wiadomości i jedną dobrą

We francuskim języku politycznym funkcjonuje urocze słowo défouloir, od défouler – wyzwolić się od zahamowań, wyszumieć się, poszaleć. Wybory europejskie posłużyły 350 milionom potencjalnych głosujących właśnie do wyszumienia się: można było – bezkarnie, bo bez większej doraźnej szkody – pokazać piękny gest Kozakiewicza większości ludzi przy władzy. Tak było zwłaszcza w Niemczech (gdzie kanclerz Gerhard Schröder poniósł historyczną wręcz porażkę: 21,5 proc. wobec 44,8 proc. chadecji), w Wielkiej Brytanii, gdzie rządzący laburzyści Tony’ego Blaira przyszli dopiero na trzecim miejscu (nie tylko po konserwatystach, ale i liberałach), we Francji, gdzie partia rządząca – Unia na rzecz Ruchu Ludowego, dostała tylko nieco ponad 16 proc., we Włoszech, gdzie Berlusconi wypadł blado, w Portugalii, Szwecji, Danii, w Estonii (gdzie rządząca koalicja nie zdobyła żadnego mandatu), w Czechach i – co jasne – w naszej Polsce. Wybory europejskie są tylko bladym odbiciem Euro 2004 – właśnie rozpoczętych w Portugalii finałów mistrzostw w piłce nożnej. W piłce – kibice patrzą także na mecze drużyn zagranicznych, a przy urnach – obchodzi ich tylko własne boisko i trener narodowy. Trzeba mu dać po nosie i kropka.

Uwaga druga: zasmucająco niska frekwencja. „Dzisiejszy wynik wydaje się najgorszy” – ocenił przewodniczący PE Irlandczyk Pat Cox. Może wyborcy intuicyjnie wyczuwają, że prawdziwa władza w Unii nie leży w wielkim amfiteatrze w Strasburgu, lecz na szczytach rządów w Brukseli? To one naprawdę decydują o wszystkim: o polityce rolnej, o funduszach regionalnych, o konstytucji, o strategii. Unia, choć ciągle o tym mówi, nie przezwyciężyła deficytu demokracji. Niepokojąca jest też różnica między „starą bogatą Europą” – do której naturalnie zalicza się Malta i Cypr, gdzie frekwencja wyborcza była przyzwoita – i biednymi, świeżo przyjętymi kuzynami, gdzie trzy czwarte wyborców zignorowało głosowanie.

Polityka 25.2004 (2457) z dnia 19.06.2004; Komentarze; s. 17
Reklama