Archiwum Polityki

Zlekceważone wybory

Niska frekwencja w wyborach europejskich pozostawia po sobie nastrój przygnębienia. Sprawia też, że wartość tych wyborów jako prognozy przed nadchodzącymi krajowymi jest mocno ograniczona. A wybrana reprezentacja do budowania Europy prawie w połowie składa się z eurosceptyków i przeciwników Unii. Fakt pozostaje faktem: i te wybory, i tę kampanię w jakiś sposób zlekceważyli wszyscy.

Możemy oczywiście przywoływać doświadczenie ogólnoeuropejskie, gdzie też frekwencja spada. Możemy posiłkować się faktem, że wszędzie sprawy krajowe, kłopoty ekonomiczne, bezrobocie, niski wzrost gospodarczy i rozdarcie opinii publicznej wokół konfliktu w Iraku przyćmiły europejski wymiar tych wyborów. Ale faktem jest, że z klimatu sprzed roku, kiedy to świętowaliśmy wielki sukces referendum, nic nie zostało.

Partie skorzystały z okazji i urządziły sobie poligon prawyborczy, nie narodził się jednak żaden poważny ruch społeczny pokazujący stawkę tego głosowania, przybliżający Parlament Europejski i jego znaczenie. Pomysł obywatelskiej ponadpartyjnej listy kandydatów rozmył się z powodu braku koncepcji, determinacji, jak i w środowiskowych animozjach. Nie zaistniał w kampanii prezydent, który miał patronować niektórym kandydatom, a nie odegrał nawet istotnej roli jako ten, który przynajmniej wskazuje na sens udziału w głosowaniu. Listę winnych można dowolnie wydłużać.

Triumfatorem wyborów są ugrupowania określające się jako prawicowe, co potwierdziło fakt, że polityczne wahadło, zgodnie z wcześniejszymi cyklicznymi zmianami, wychyliło się w drugą stronę. Czy jednak można mówić o zwycięstwie prawicy, jeżeli sukces odniosły tak bardzo różne ugrupowania? Sprawdzenie wiarygodności poparcia dla poszczególnych partii przyniosło potwierdzenie wysokiej pozycji Platformy Obywatelskiej, która została niekwestionowanym zwycięzcą wyborów, choć skala tego zwycięstwa nie oszałamia. PO stała się rzeczywiście alternatywą dla SLD, a jej sukces w środowiskach, w których dotychczas praktycznie nie istniała, na przykład wiejskich, jest sporą niespodzianką. Być może gdyby nie przedłużony weekend, który wyludnił wielkie miasta, sukces PO byłby wyraźniejszy.

Mamy więc alternatywę dla SLD, alternatywę konserwatywno-liberalną, zabarwioną domieszką populistycznej retoryki, takiej jaka dziś generalnie dominuje w polskiej polityce.

Polityka 25.2004 (2457) z dnia 19.06.2004; Temat tygodnia; s. 19
Reklama