Archiwum Polityki

Miasto bez „City”

„City Magazine”, bezpłatny magazyn-przewodnik po młodym życiu miast, odchodzi w przeszłość. Kryzys na rynku reklamowym wykończył pismo mimo witanej z dużymi nadziejami opieki Agory.

Wostatnim dniu urzędowania w warszawskiej siedzibie Agory przy ul. Czerskiej dziennikarze miesięcznika „City Magazine” prezentowali wisielczy humor. – Gdy kończyliśmy pracę nad lipcowym wydaniem, nikt nie wiedział, że ono jest ostatnie – uśmiecha się krzywo Jacek Skolimowski od lat związany z pismem. Dlatego w numerze nie ma nawet słowa pożegnania.

– Do końca się wahaliśmy. Ostateczną decyzję Zarząd podjął przy podsumowaniu pierwszego półrocza i tworzeniu prognoz na drugie – tłumaczy dyrektor marketingu czasopism Agory Jarosław Matuszewski. Dodaje, że straty przynoszone przez „City Magazine” wynosiły od pół miliona do miliona złotych rocznie.

Dzieje „City Magazine”, przy wszystkich różnicach, ilustrują znany motyw: niezależny produkt zyskujący popularność przejmowany jest przez wielki koncern, który chce go jeszcze bardziej udoskonalić. Przerabiały to już stacje radiowe czy undergroundowi muzycy.

Legendarny już, mimo młodego wieku, „CM” narodził się w 1998 r. w piwnicy domu Fina Esko Kilpinena na warszawskim Żoliborzu. Stroniący od rozgłosu biznesmen, który zjeździł kawałek świata, zauważył, że na polskim rynku pojawiły się miejsce i pora na bezpłatny miejski magazyn. Żyjące z reklam pismo rozłożone na stelażach, zwanych z angielska „standami”, w kinach, teatrach, restauracjach i modnych knajpkach miało informować młodych, aktywnych i niebiednych ludzi o tym, co dzieje się w ich otoczeniu. Zapowiadało godne uwagi wydarzenia muzyczne, ale też teatralne, literackie czy plastyczne, i starało się je komentować w felietonach, reportażach oraz wywiadach. Pokazywało też wielkomiejski styl życia. Kto wie, czy to nie „City Magazine” najlepiej oddawał ducha najmłodszej klasy średniej.

Polityka 29.2004 (2461) z dnia 17.07.2004; Społeczeństwo; s. 78
Reklama