Archiwum Polityki

Kino na nie

Festiwal gdyński jest nadzwyczaj przyjazny dla twórców – w tym roku w konkusie startowało 21 filmów, na które czekało 21 nagród, nie licząc wyróżnień dodatkowych. Na pozaregulaminową nagrodę Złotej Zwrotnicy zasłużyło też jury, które przyznało Złote Lwy niedocenionej przez krytyków i widzów „Warszawie” debiutanta Dariusza Gajewskiego, nie zachwyciło się natomiast faworyzowanymi filmami Kolskiego czy Stuhra.

Podczas ceremonii rozległy się nawet niegłośne gwizdy i dyskretne buczenie – widownia jest bowiem bardzo kulturalna – co tylko potwierdzało fakt, iż jury zachowało się niekonwencjonalnie. Koterski obwieścił ze sceny: „Nagrodziliśmy film, który najbardziej nam się podobał”. Werdykt był jednogłośny, co jednak nie przeszkodziło pojawiającym się natychmiast komentarzom, iż mogły decydować czynniki pozaartystyczne: na przykład „Pornografii” zaszkodził Rywin, zaś Stuhra pewnie Koterski nie lubi, bo to konkurencja dla jego „Dnia Świra”. Naprawdę nie ma o co się spierać. Też uważam, że były w tym roku w przeglądzie filmy lepsze, nawet w kategorii młode kino (choćby „Zmruż oczy”), ale o gustach jury się nie dyskutuje. I tak ostateczne werdykty wyda widownia, kupując w kasie bilet lub nie.

Nie ma powodów, by się kinem krajowym przesadnie zachwycać, ale przyjemnie jest odnotować, że ogólny poziom się jednak podniósł, w każdym razie stuprocentowych knotów jest dzisiaj mniej. Coś się zmienia. Nawet telewidzowie, którzy oglądali jedynie kończącą festiwal galę, mogli zauważyć, iż na scenę po odbiór wyróżnień wchodzili, czy wręcz wbiegali, młodzi nieznani jeszcze ludzie, swobodnie zachowujący się, inaczej ubrani, bez krawatów, w bawełnianych koszulkach. Kiedy kamera pokazywała dłużej jednego z młodych obiecujących aktorów, ten żuł spokojnie gumę, jakby to wszystko nie robiło na nim większego wrażenia. Ale cieszyli się z nagród ładnie i spontanicznie.

Trudno w to uwierzyć, ale w tym roku na ekranie festiwalowym ani razu nie pokazała się twarz Bogusława Lindy, w żadnej czołówce nie znalazło się nazwisko Olafa Lubaszenki, nie wspominając pomniejszych aktorów, grających w ostatnich latach seryjnie w komediodramatach sensacyjno-kryminalnych.

Polityka 39.2003 (2420) z dnia 27.09.2003; Społeczeństwo; s. 96
Reklama