Archiwum Polityki

Drugi obieg

Dawni pracownicy służb bezpieczeństwa starymi metodami odzyskują nowe długi. A młodzi uczą się od starych. Zgłębiają ich know how z przeszłości: akcje nękające, werbunek, podsłuch, szantaż. Jedną z takich firm założył osobisty esbek Jana Rokity.

Z pracy w służbach bezpieczeństwa został im zwyczaj, że wszędzie chodzą parami. Niektórym zostały też przesądy. – Na przykład, że w dniu, który się zaczyna od wylanej kawy i zepsutego kranu, już się nie pracuje. Bo dzień jest pechowy – mówi Mariusz Maksuris, mały, trochę nerwowy człowiek, kiedyś podoficer wydziału III krakowskiej SB do spraw opozycji i tzw. opiekun Jana Rokity, Bartka Sienkiewicza, dziennikarza Wojciecha Matejczyka, dziś windykator. – Albo że auto, którym kogoś zabito, nawet przypadkiem, już nigdy nie pojedzie na akcję. Przesądy są potrzebne, bo w życiu muszą być jakieś zasady.

W służbowym życiu Maksurisa raz się stoi przez trzydzieści godzin za śmietnikiem, zupełnie jak za czasów nękania Jana Rokity, to znów przez kilka tygodni śledzi się człowieka śpiąc, jedząc, żyjąc w aucie. Albo też przesiaduje w restauracjach lub burdelach, bo właśnie trwa tak zwane zaprzyjaźnianie się z kimś, kogo firmę właśnie się przejmuje. Maksuris nawet nie próbuje się z tego tłumaczyć żonie (już trzeciej; dwa rozwody, z których pierwszy jeszcze przed 1989 r., a drugi w latach 90.; to też jest, mówi, jakiś plon stylu pracy).

Jan Rokita napisał o nim w „Alfabecie”: „Psychopatyczny ubek (...). Odznaczał się pasją daleko ponad oczekiwania zwierzchników. Potrafił na przykład walić w drzwi mojego mieszkania, a kiedy matka go nie wpuszczała, czekał skulony za śmietnikiem długie godziny, żeby triumfująco powitać mnie na podwórku z okrzykiem: jest pan aresztowany”. Rokita oskarża, że swoim nachodzeniem, przeszukaniami, łomotaniem w drzwi w środku nocy esbek Maksuris przyczynił się do śmierci jego matki.

Maksuris tłumaczy się tak: – Byłem konsekwentny i przez to skuteczny.

Polityka 18.2004 (2450) z dnia 01.05.2004; kraj; s. 28
Reklama