Adam Grzeszak: – Panie ministrze, puściły panu nerwy czy to jakaś polityczna rozgrywka? Na co była panu ta awantura?
Wiesław Kaczmarek: – To nie była żadna wykalkulowana polityczna rozgrywka związana z moim przejściem z SLD do Socjaldemokracji Polskiej. Nerwy? W pewnym sensie tak. Miałem już po prostu dość stale powtarzanych zarzutów, że w sprawie prezesa Orlenu Andrzeja Modrzejewskiego * postępowałem nieetycznie, wykorzystując służby specjalne do usunięcia go ze stanowiska. Nie wykorzystywałem ani nie inspirowałem ich wykorzystania. Chciałem to ostatecznie wyjaśnić.
Czy to był jedyny przypadek, kiedy spotkał się pan z wpływaniem służb specjalnych na wydarzenia gospodarcze?
Tak namacalnie jedyny. W wielu innych przypadkach czułem jednak oddech służb na plecach.
Panuje przekonanie, że służby specjalne są aktywnym graczem w gospodarce. Wskazuje na to obecność na wielu ważnych stanowiskach ludzi z tymi służbami związanych.
To są najczęściej ludzie, którzy opuścili służby i przeszli do gospodarki. Trudno im tego zabronić, gdzieś przecież muszą pracować, zwłaszcza że państwo ich nie potrzebuje. Czasem, niestety, przynoszą ze sobą styl poprzedniej pracy, wykorzystują stare kontakty. To może sprawiać wrażenie, że służby prowadzą jakąś gospodarczą grę.
Pewnie premier Miller teraz żałuje, że w ogóle pana zaangażował do swojego rządu. A nie było to zdaje się dla niego takie proste: podobno prezydent zgłaszał zastrzeżenia wobec pana nominacji?
Też tak słyszałem. Nie znam jednak powodów tych zastrzeżeń.
A jednak premier wywalczył dla pana tę nominację. Zero wdzięczności?
W 2001 r. nie był moim marzeniem powrót na urząd ministra skarbu.