Zwiadowcy już przedeptali ścieżki w Parlamencie Europejskim. Na początek jeden zawiózł do Strasburga dwa krzyże do zawieszenia w sali obrad, by poczuć się bardziej swojsko. Drugi przemawiał jak zwykle za długo, ale wyłączono mu po prostu mikrofon. Trzeci uderzył w patetyczne narodowe tony, co nie odbiło się szerszym echem. Może nawet tę oryginalność polskich tymczasowych eurodeputowanych, pochodzących jeszcze z nominacji naszego parlamentu, my zauważyliśmy bardziej niż parlamentarzyści europejscy, którzy niejedno już na tej sali widzieli.
Za zwiadem wyruszy teraz pierwsza kadrowa w składzie 54 osób wybranych w wyborach powszechnych. Zakończył się właśnie etap rejestracji list partyjnych i obywatelskich, wszyscy odkryli swe karty i zainaugurowali kampanię. Dominowały tony patriotyczne. Samoobrona modliła się na Jasnej Górze przede wszystkim o renegocjację traktatu akcesyjnego (wyższe limity produkcyjne, wyższe dopłaty bezpośrednie). Prawo i Sprawiedliwość, startujące pod hasłem „Z godnością do Europy”, w Sali Hołdu Pruskiego w Sukiennicach oraz na krakowskim Rynku, gdzie przysięgał Kościuszko, deklarowało, że będzie „strzec polskiego interesu narodowego oraz chrześcijańskiej tożsamości naszego kontynentu w strukturach Unii Chrześcijańskiej”. Platforma Obywatelska w auli Politechniki Warszawskiej w obecności szefowej niemieckiej CDU Angeli Merkel mówiła o zastąpieniu nienawiści miłością, oraz że silna Polska w Europie to silna Europa, co miało uspokoić rosnące obawy, że może jednak także bałagan.
Inauguracje nie przyciągały z reguły większej uwagi publiczności, podobnie jak nie widać na razie większego zainteresowania samymi wyborami. Przewiduje się, że głosować będzie jedna czwarta uprawnionych, co jest mniej więcej średnią europejską.