Archiwum Polityki

Strach przy pompie

Czy nie przyjdzie nam przeprosić się z ekopaliwami?

Na międzynarodowym rynku paliw dawno nie było tak źle. W Nowym Jorku za baryłkę arabskiej ropy naftowej płaci się teraz niemal 42 dol. Ostatni raz równie drogo było tu 23 lata temu, podczas irackiej inwazji na Kuwejt. W Europie jest niewiele lepiej. Brytyjska ropa typu Brent kosztuje 38,5 dol. za baryłkę. To najwyższe ceny od 13 lat. Tylko od początku roku ceny ropy na świecie wzrosły już niemal o jedną trzecią.

Można powiedzieć, że w ostatnich miesiącach wszystko sprzysięgło się przeciwko użytkownikom aut. Napięcie w Iraku stale rośnie. Mnożą się zuchwałe ataki na linie przesyłowe, przepompownie, w niebezpieczeństwie są także porty. Fala terroru rozlała się na cały świat. Inne kraje arabskie też nie mogą czuć się bezpieczne. To oczywiście skłania coraz większą liczbę państw importerów do prób zwiększania własnych zapasów i odbija się na cenach. Z drugiej strony niezła koniunktura gospodarcza w wielu częściach świata zwiększa popyt na surowce energetyczne. Tak jest w krajach OECD, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, a także w Indiach i przede wszystkim w Chinach, gdzie fantastyczny boom gospodarczy przełożył się na motoryzacyjny.

Skoro popyt rośnie, to czy producenci ropy mogą jej więcej pompować? Eksperci wątpią. Na wielkość dostaw ropy na światowy rynek największy wpływ mają ciągle kraje OPEC. W tym tygodniu ich przedstawiciele spotykają się na nadzwyczajnym posiedzeniu w Amsterdamie. Ponieważ wiadomo, że drastyczny wzrost cen jakiegoś surowca w dłuższej perspektywie prowadzi do ograniczeń w jego zużyciu, świat liczy na działania, które by temu zapobiegły. Począwszy od czerwca oficjalne dzienne limity wydobycia OPEC prawdopodobnie wzrosną o 1,5 mln baryłek.

Polityka 21.2004 (2453) z dnia 22.05.2004; Komentarze; s. 17
Reklama