Tegorocznym maturzystom mogło się odechcieć dojrzałości, gdy widzieli, co z ich egzaminem wyprawiają dorośli. W Bydgoszczy nauczyciel zgubił maturalne prace (spadły z roweru, potem się znalazły), pracownice szkół w Kozienicach i w Radomiu miały wyłudzać łapówki za przychylność na egzaminie, a w Puławach nauczycielka podrzuciła synowi ściągę. Zadania z Lubuskiego, Zachodniopomorskiego, Wielkopolskiego i Opolszczyzny przed maturą można było przeczytać w Internecie, co w Opolu doprowadziło do powtórki egzaminu z polskiego i matematyki. Kurator Franciszek Minor (później podał się do dymisji) dowiedział się o wycieku tematów z polskiego w pierwszym dniu matur, więc mógł zastąpić zadania na następny dzień zestawami awaryjnymi, ale tłumaczy, że nie wiedział wtedy, że zadania z matematyki też ujawniono. Mógł profilaktycznie sprawdzić w Internecie – kurator zna pytania długo przed otwarciem kopert – ale wyjaśnia, że w tak krótkim czasie i tak nie udałoby się uruchomić zestawów zastępczych bez naruszania procedur. Dziwne to rozwiązania awaryjne, które trzeba planować.
Po decyzji kuratora rozgoryczeni maturzyści wyszli na ulice Opola. Blokowali samochody i grozili bojkotem powtórki egzaminu. Szykowano się nawet na wojnę młodych ze starymi. Stanęło na ponownym spotkaniu w szkolnych salach gimnastycznych. – Wiedzieliśmy od początku, że maturę trzeba będzie zdać jeszcze raz. Ale musieliśmy zamanifestować, co o tym myślimy – mówi Piotr Sterniuk z opolskiego III LO.
Puściły nerwy
Zanim zapieczętowane koperty z tematami trafią do sal egzaminacyjnych, ma do nich dostęp kilkanaście osób. Najpierw autorzy – metodycy, naukowcy, pracownicy okręgowych komisji egzaminacyjnych, ale czasem też czynni zawodowo nauczyciele.