Archiwum Polityki

Żywcem się nie damy

W krajowych browarach alarm: piwowarzy z Niemiec, Czech i Słowacji stanęli u naszych granic. Piwni giganci mogą nas zalać swoim tańszym trunkiem.

Członkowie Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego zebrali się na pierwszej bojowej naradzie. Spotkanie odbyło się w należącym do spółki Carlsberg-Okocim Browarze Bosman w Szczecinie, najdalej na zachód wysuniętej placówce polskiego browarnictwa. Dwa kroki dalej, po drugiej stronie granicy, piwni konkurenci knują zapewne plany inwazji. Trzeba zjednoczyć siły, by się wspólnie bronić.

– Nasze służby marketingowe doniosły o pojawieniu się pierwszych ofert taniego piwa z Niemiec, Czech i Słowacji – informuje dyrektor Związku Danuta Gut. – Ceny w ofertach są zaskakująco niskie. Oscylują wokół 1 zł za pół litra piwa. To nas trochę niepokoi.

Dotychczas importowane piwo stanowiło margines polskiego rynku. Bariery celne sprawiały, że było ono najczęściej znacznie droższe od krajowego, a jeśli konkurowało ceną, to ustępowało jakością. Na ograniczenie importu wpływał również fakt, że od kilku lat sami sobie produkujemy zagraniczne piwa. Polskie browary należą w większości do międzynarodowych koncernów, które mogą dość swobodnie dysponować swoimi markami. Każda stara się mieć na górnej półce swój sztandarowy produkt. Grupa Żywiec, należąca do Heinekena, produkuje więc w Polsce piwo Heineken. Carlsberg-Okocim robi na nasz lokalny użytek duńskie piwo Carlsberg. Dzięki Kompanii Piwowarskiej mamy słynne czeskie piwo Pilsner Urquell. Głównym udziałowcem Kompanii Piwowarskiej jest południowoafrykański koncern SAB, do którego należy także Pilzneński Prazdrój.

Zagraniczne trunki nie podbijają polskiego rynku nie tylko z powodu wyższych cen. Polscy piwosze okazali się patriotami. Cenią sobie narodowe marki warzone przez krajowych producentów. Tych największych, jak również małe lokalne browary sprzedające swój trunek „wokół komina”.

Polityka 22.2004 (2454) z dnia 29.05.2004; Gospodarka; s. 36
Reklama