Z okazji berlińskiego Dnia Stron Ojczystych z Watykanu przesłano „z mocną wiarą w Europę zjednoczonych i pojednanych narodów” apostolskie błogosławieństwo „wszystkim uczestnikom, organizatorom i referentom”. Organizatorem zjazdu był Związek Wypędzonych, wśród referentów był prezydent Republiki Federalnej Johannes Rau oraz prezes Związku Erika Steinbach.
Podpisany przez arcybiskupa Leonardo Sandro list papieski docenia fakt, że „Dzień Stron Ojczystych jest poświęcony pamięci tych wszystkich ludzi, którzy w wyniku niszczycielskiej siły nienawiści i odwetu przemocą zostali wyrwani ze swych macierzystych warunków życia...”. I dalej, że ci dobrze wiedzą, „jak cenne jest to podstawowe prawo, by móc żyć w kraju swego dzieciństwa, i u grobów swych przodków zyskiwać pewność rodzinnego dziedzictwa oraz ciągnąć z ziomkowskich korzeni radość życia i pewność siebie. Uznanie właśnie tego prawa człowieka jest poważnym wkładem do budowy sprawiedliwego i humanitarnego świata”.
Dotychczas żaden papież nie wysłał życzeń z okazji Dnia Stron Ojczystych. Jeśli Jan Paweł II zdecydował się na taki gest akurat teraz, gdy emocje związane z dyskusją na temat powojennych wypędzeń sięgają zenitu, to jest to sygnał znaczący, choć jego interpretacje mogą być bardzo rozbieżne. Jedni powiedzą: to niemieckie lobby w Watykanie przeforsowało ten list poza plecami papieża. Drudzy: Jan Paweł II nie zna gorącej atmosfery w kraju w związku z Centrum. Jeszcze inni, że papieżowi na sercu leży los wszystkich ludzi pozbawianych ojczyzny, a wybór niemieckiego Dnia Stron Ojczystych jest dość przypadkowy.
Ale jest wreszcie i czwarta możliwość interpretacji.