Archiwum Polityki

Gdzie są chłpcy z tamtych lat

Przetrzymaliście 45 minut, wystarczy jeszcze drugie tyle i przejdziecie do historii – powiedział do swoich piłkarzy 30 lat temu Kazimierz Górski w przerwie meczu Anglia–Polska na Wembley. Ci posłuchali trenera, udało im się wywalczyć zwycięski remis i przeszli do historii. Co się dziś z nimi dzieje?

17 października 1973 r. na londyński stadion przyszło prawie sto tysięcy kibiców. Żądni zemsty na Polakach, którzy cztery miesiące wcześniej ośmielili się pokonać Anglię w Chorzowie 2:0, nie wyobrażali sobie innego wyniku niż wysokiego zwycięstwa swoich piłkarzy.

To był prawdziwy horror. Na pewno nie najlepszy mecz w historii polskiego futbolu, ale zapewne najważniejszy. Na Wem-bley narodziła się drużyna, która później tak fantastycznie zagrała w mistrzostwach świata w 1974 r. Wyzywana przez tłum angielskich kibiców od zwierząt i clownów poradziła sobie ze stresem, pokazała charakter i dowiozła upragniony rezultat do końcowego gwizdka. Na drugi dzień londyński „The Sun” ogłosił na pierwszej stronie koniec świata.

Na tapecie

Głównym winowajcą Anglicy obwołali polskiego bramkarza Jana Tomaszewskiego, któremu wyszedł akurat mecz życia i bronił w niewiarygodnych sytuacjach. Dziś Tomaszewski (ur. 9 stycznia 1948 r.) ciągle utrzymuje się z piłki.

– Najprościej powiedzieć, że jestem zawodowym donosicielem – mówi. – Donoszę, komu mogę, na Polski Związek Piłki Nożnej, narzekam, proszę, żeby coś się zmieniło, ale przypomina to walenie głową w mur. Zależy mi, byśmy wrócili na właściwe miejsce w hierarchii światowego futbolu.

Tomaszewski to w siedzibie władz PZPN persona non grata. Prezes Michał Listkiewicz wytoczył mu nawet proces o zniesławienie, gdyż bramkarz zwany Człowiekiem Który Zatrzymał Anglię w swoich felietonach na łamach „Przeglądu Sportowego”, „Super Expressu” i „Trybuny Śląskiej” nie przebiera w słowach. – Używam wyrazów, które rozumieją kibice – tłumaczy.

Polityka 41.2003 (2422) z dnia 11.10.2003; Społeczeństwo; s. 100
Reklama