Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Bez szaleństw!

Przez lata uważano, że Szwecja jest rajem dla różnego rodzaju szaleńców. Po zabójstwie minister Lindh, dokonanym prawdopodobnie przez psychopatę, Szwedzi zastanawiają się, czy nadmiar zaufania i swobody dla osób psychicznie chorych bardziej pomaga czy szkodzi.

Zabójstwo Anny Lindh, szwedzkiej minister spraw zagranicznych, które odbiło się tak głośnym echem w świecie, było najpewniej dziełem niezrównoważonego psychicznie potomka serbskich emigrantów, wychowywanego w Belgradzie. Osób kwalifikujących się do psychiatry kręci się po szwedzkich ulicach więcej i tego lata ich ofiarą padło także wielu ludzi mniej znanych.

Na wąskiej uliczce sztokholmskiego Starego Miasta podobny szaleniec rozjechał dwójkę ludzi i ciężko ranił kilku innych. Inny sam zgłosił się na policję prosząc o pomoc w cierpieniach psychicznych, a kiedy nie otrzymał jej w porę, zabił człowieka łomem i okaleczył kolejnych. W dzień po śmierci Anny Lindh w jednym z miast na południu kraju leczony psychiatrycznie młody człowiek w identyczny sposób zakłuł nożem pięcioletnią dziewczynkę i po oprzytomnieniu oddał się w ręce policji.

Tragiczne wydarzenia, spuentowane spektakularnym morderstwem znanej osobistości, rzuciły światło na stan szwedzkiej psychiatrii. – Szwedzką psychiatrią kierują demagodzy – twierdzi Marcus Heilig, docent psychiatrii w Instytucie Karolińskim, znanym z przyznawanej co roku Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny. Na znak protestu postanowił on opuścić Szwecję i kontynuować prace badawcze w Stanach Zjednoczonych.

Rozstając się z krajem Heilig opublikował swoisty manifest krytyczny na łamach największego dziennika porannego, sztokholmskiego „Dagens Nyheter”. Szwedzka psychiatria, twierdzi on, stała się ofiarą swoistego kidnapingu. W latach 70. grupa głośnych i sprytnych ideologów, zarówno z branży jak i spoza niej, ogłosiła, że choroby psychiczne nie istnieją. Psychiczne problemy miały być powodowane panującymi w społeczeństwie złymi stosunkami, które najpierw należałoby wykorzenić.

Polityka 45.2003 (2426) z dnia 08.11.2003; Świat; s. 60
Reklama