Archiwum Polityki

Do Amsterdamu, czyli donikąd

Michał Olszewski w powieści „Do Amsterdamu” – nagrodzonej w III edycji konkursu prozatorskiego wydawnictwa Znak – opisuje pokolenie cynicznych absolwentów mniej lub bardziej atrakcyjnych kierunków studiów, stojących przed tzw. życiowymi wyborami i karierą. Bohaterami książki nie są jednak głównie młodzi ludzie sukcesu, ale tacy, przed którymi mimo młodego wieku żadne wybory już nie stoją: emigranci szukający nie tyle stabilizacji finansowej, co raczej jakiejś spokojnej, ale nieco jaśniejszej niż w Polsce egzystencji. Olszewski pisze o samotnikach i narkotykowych dilerach, ludziach zdanych na trwanie w ciszy i bezruchu mitycznego Długiego Miasta lub ucieczkę do mitycznego dla nich Amsterdamu. Powieściowe postaci, mimo swego wieku, to ludzie obdarzeni olbrzymim bagażem czy raczej ciężarem doświadczeń, targani narkotycznymi wizjami, sennymi koszmarami, wątpliwościami, tęsknotą i smutkiem. Poszczególne części „Do Amsterdamu” – ni to rozdziały powieści, ni to odrębne opowiadania – układają się w efekcie w intrygującą i zaskakującą, a momentami wstrząsającą całość.

Wbrew pozorom książka Olszewskiego nie jest kolejną socjologizującą historią o szybkim wkraczaniu w dorosłość, bezsensie prowincjonalnej egzystencji, uwikłaniu w narkotyki i nieudanej miłości. „Do Amsterdamu” to powieść o elementarnych, a jednocześnie fundamentalnych wyborach i poszukiwaniu – nie tyle sensu życia, co jakiejś jego namiastki pozwalającej wybiec myślami poza sparciałą rzeczywistość.

Książka Michała Olszewskiego to również doskonały przykład prozy niezwykle dojrzałej i przemyślanej, unikającej słownej ekwilibrystyki, obyczajowej prowokacji i zbędnego balastu filozoficznych odniesień tak często obciążającego literackie debiuty.

Polityka 45.2003 (2426) z dnia 08.11.2003; Kultura; s. 67
Reklama