Archiwum Polityki

Ostatni dzień lata

Kiedy gazety publikowały komunikat o przyznaniu tegorocznej nagrody im. Kościelskich Dawidowi Bieńkowskiemu za debiutancką powieść „Jest”, od razu dodawano informację wyjaśniającą, iż książka ukazała się parę lat wcześniej w minimalnym nakładzie i mało kto ją wówczas widział. Od niedawna mamy w księgarniach nowe wydanie, jest więc w końcu okazja przeczytać najbardziej w ostatnim czasie nagradzane dzieło młodego autora (oprócz Kościelskich także nagroda im. Kijowskiego i wyróżnienie im. Mackiewicza). Po lekturze powieści nie mamy wątpliwości, iż Bieńkowski na wszystkie te zaszczyty zasłużył.

Akcja powieści zaczyna się w ostatni wakacyjny weekend 1980 r., kiedy to czterej kumple z warszawskiego liceum wyjeżdżają w plener, aby się dobrze zabawić. „Gdy tylko zeskoczyli ze stopni autobusu, ogarnęła ich niewypowiedziana lekkość i uniosła ponad szosę. Lecąc, słyszeli nawet delikatny szum własnych skrzydeł” – to pierwsze zdania opowieści. Jeszcze nie zdają sobie sprawy – bo niby skąd mieliby o tym wiedzieć? – że to nie tylko ostatni dzień lata, ale początek końca pewnej epoki. To właśnie tej sierpniowej niedzieli 1980 r. w Stoczni Gdańskiej kończy się strajk, a wąsaty elektryk porozumiewa się z wysłannikiem najwyższych władz „jak Polak z Polakiem”.

Po wakacjach wszystko będzie już inne, i Polska, i szkoła. Czterej przedstawieni w prologu bohaterowie już myślą o maturze, ale na świadectwo dojrzałości muszą zapracować także poza szkołą, zdając w praktyce egzamin z wychowania obywatelskiego. Zabawa w demokrację na poziomie szkoły średniej kończy się rankiem 13 grudnia 1981 r. Dalej będzie trudniej, ale za to bardzo ciekawie – młodzi bohaterowie z powieści Bieńkowskiego z ochotą konspirują, czując się w prostej linii spadkobiercami tradycji romantycznych bojowników o Polskę, o których do niedawna słyszeli na lekcjach polskiego.

Polityka 48.2003 (2429) z dnia 29.11.2003; Kultura; s. 57
Reklama