Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Goło, ale wesoło

Weto prezydenta do ustawy o trójstopniowym podziale administracyjnym kraju, ustalającej liczbę przyszłych województw na piętnaście, okazało się, zgodnie z oczekiwaniami, skuteczne. Proces legislacyjny musi się więc zacząć od początku. Trzy miesiące stracono na grę w numerki i teraz na znalezienie liczby, będącej wynikiem politycznego kompromisu, pozostało kilka dni, jeśli reforma ma wejść w życie.

Prezydenckie weto miało charakter wyłącznie polityczny. Świadczy o tym zresztą jego uzasadnienie, w którym prezydent odwołuje się praktycznie do jedynego argumentu - konieczności poszanowania woli dwóch społeczności lokalnych: koszalińskiej i kieleckiej. Nie wspomina się ani słowem o woli innych społeczności lokalnych, którym ta siedemnastka akurat nie przypada do smaku, choćby słupskiej, która chce do Pomorza, czy toruńskiej, która nie życzy sobie wspólnego województwa z Bydgoszczą. W sporze politycznym argumenty merytoryczne nie są ważne. Liczyły się ambicje, które wszystkie zmagające się strony wepchnęły do ślepego zaułka.

Jednak nawet w ślepym zaułku można coś zobaczyć. Rząd mógł więc zobaczyć i dokładnie policzyć, jakim zapleczem dysponuje. Jeżeli w najbardziej prestiżowym, politycznym głosowaniu za koncepcją rządową opowiada się 59 posłów Unii Wolności i 178 posłów AWS, to suma głosów koalicji wynosi dziś 237. Koalicja zbliżyła się więc bardzo niebezpiecznie do granicy zdolności rządzenia. Opozycja pokazała, że przy poparciu prezydenta ma wystarczającą siłę, by zablokować najważniejsze plany rządu. Najbliższe dni pokażą, czy potrafi również coś współtworzyć.

Na razie znaleźliśmy się w sytuacji paradoksalnej: otóż wszystkie główne siły polityczne i oba człony władzy wykonawczej (prezydent i rząd) deklarują, że reforma administracji publicznej musi wejść w życie od 1 stycznia 1999 roku, i jednocześnie robią wszystko, by w życie nie weszła. Nie jest bowiem wcale wykluczony wariant, że zostaniemy z 49 rządowymi województwami i nie będzie wyborów nie tylko do sejmików województw, ale także do rad powiatów (mapa powiatowa jest wszak ściśle związana z mapą wojewódzką). Jest to najbardziej czarny scenariusz, ale możliwy. Oznacza on kleskę całej klasy politycznej z prezydentem włącznie.

Polityka 28.1998 (2149) z dnia 11.07.1998; Wydarzenia; s. 15
Reklama