Archiwum Polityki

Hamlet na pół etatu

Krajowy Urząd Pracy podaje, że w ubiegłym roku na zasiłku dla bezrobotnych było dwunastu lalkarzy, osiemnastu aktorów dramatycznych, czternastu aktorów estradowych, pięciu filmowych i trzech pantomimicznych. Nie znaczy to, że wszyscy pozostali mają pracę. W ogóle w tej branży typowe kategorie określające stosunek do pracy zawodzą: są bowiem aktorzy bez etatu stale bardzo zajęci i tacy, którzy mają stałe zatrudnienie, a od wielu sezonów nie stali na scenie. Oczywiście, w najgorszej sytuacji są ci, którzy nie mają ani etatu, ani pracy.

Tak popularni aktorzy jak Joanna Szczepkowska, Bogusław Linda, Cezary Pazura nie są na etacie w żadnym teatrze, ale tylko dlatego, że sami tego nie chcą. Z całą pewnością jednak nie można o nich powiedzieć, że są bezrobotni. Po prostu wolą występować gościnnie w kilku teatrach albo w filmie i nie zamykać sobie żadnych drzwi. Maciej Orłoś, Krzysztof Ibisz, Jacek Skiba, Jolanta Pieńkowska, Krzysztof Luft nie czekając na "dziękuję", od razu postawili na dziennikarstwo. Pola Raksa zajęła się modą, Lucyna Winnicka medycyną naturalną, Ewa Szykulska samochodami, a Tatiana Sosna-Sarno klubem Scena. Nie oznacza to, że z aktorstwa zrezygnowali zupełnie. Po prostu nie siedzą i nie wyczekują na propozycje.

W Warszawie mieszka tysiąc aktorów, a tylko ok. 350 ma stałe etaty. - O tych, którzy się jakoś znaleźli, ZASP głowa nie boli - mówi Sławomira Łozińska, wiceprezes ZASP, Koordynator Pracy Artystycznej w Teatrze Narodowym. - Nie wymagają pomocy. Odnaleźli się w innych zawodach, bo aktorstwo na szczęście nie utrudnia takich zmian. Zupełnie beznadziejnie jest, kiedy ktoś nie potrafi się "przebranżowić", do emerytury brakuje kilku lat, a renty jeszcze nie można załatwić. Takich aktorów i aktorek na terenie Warszawy jest kilkanaście.

Są wśród nich tacy, którzy mogliby podjąć prace w teatrze w innym charakterze, na przykład suflera, ale nie chcą. Problemem są też aktorki i aktorzy, którzy co prawda mają etat w teatrze, ale na scenę od kilku sezonów nie wychodzą. Nie ma ich jak zwolnić, bo na przykład są chorzy (także psychicznie).

- Wcześniej było tak - zaczynają panie z Biura Informacji i Promocji ZASP. - Po skończeniu szkoły teatralnej każdy absolwent, magister sztuki, dostawał etat w teatrze i z tego żył. Miał spokój z ZUS-em, nie martwił się ani o emeryturę, ani o inne świadczenia socjalne.

Polityka 28.1998 (2149) z dnia 11.07.1998; Kultura; s. 48
Reklama