Jedną z najbardziej ekscytujących zapowiedzi nauki jest poznanie genomu ludzkiego, czyli kompletu genów. Poznanie - i co dalej?
Samo poznanie? Nukleotyd po nukleotydzie, trzy miliardy liter ułożonych liniowo, opisujących sekwencje nukleotydów? Z tego można zrobić gigantyczną tapetę na ścianę. Jeśli przeciętna książka liczy sto tysięcy liter, to opis genomu trzeba będzie zawrzeć w trzydziestu tysiącach książek. Ekwiwalent dużej biblioteki uniwersyteckiej. No dobrze, mamy to i możemy tapetować. Mnie to nie ciekawi. Zrozumienie genomu ludzkiego - a, to zupełnie inna sprawa!
Od poznania dzieli nas podobno kilka lat. Ile czasu daje pan nauce na zrozumienie?
Na pewno więcej niż dziesiątki lat. To, co jest zapisane, jest warunkiem koniecznym, ale na pewno nie wystarczającym. Ważne są nie tylko słowa, ale interakcje pomiędzy słowami. Można to porównać do gramatyki, składni czy poetyki tekstu. Będziemy mieli w tych tomach sto tysięcy słów, każde z nich to jeden gen, ale to są bardzo długie słowa, liczące po kilka tysięcy liter, inne kilkadziesiąt tysięcy, a będą i takie, które mają milion liter. Każde słowo to program, który mówi, np.: jeżeli w pomieszczeniu jest ciepło i dużo dymu fajkowego, to zrób to i to, na przykład otwórz okno. Jeśli mamy sto tysięcy programów, współdziałających ze sobą, to proszę sobie wyobrazić, do jakiego stopnia to jest skomplikowane! Obecnie, bardzo powoli, zaczynamy rozumieć organizmy znacznie prostsze, których genomy poznaliśmy już całkowicie - np. drożdże. Pracuje nad tym kilka tysięcy ludzi na całym świecie. Genetyka to jest w gruncie rzeczy nauka o programach - geny są niesłychanie zminiaturyzowanymi programami. Nie istnieje żaden komputer, który miałby takie właściwości i zdolności jak jeden gen wielkości jednej dziesięciomilionowej milimetra, który siedzi w komórce o wielkości dziesięciu tysięcznych milimetra.