Jacek Żakowski: – Rozumie pan, co się w Polsce dzieje?
Jarosław Kaczyński:– Unosi się kurtyna. Ruszyła ją afera Rywina, a sprawa Orlenu unosi ją dalej i ukazuje kolejne fragmenty systemu gospodarczo-polityczno-kryminalnych przygnębiających powiązań.
Dla pana ten widok jest zaskakujący?
Dla tego, kto od kilkunastu lat uważnie i bez uprzedzeń obserwował polską scenę, to nie jest zaskakujące. Nawet czytając gazety można było dostrzec, że za grubą kurtyną jest drugi, skrzętnie skrywany świat. To było oczywiste, chociaż kiedy się o tym innym świecie mówiło, można było liczyć na przyznawany przez media tytuł oszołoma.
Co się działo za tą kurtyną?
W polityce od 1989 r. realizował się mechanizm podwójnego profitu. Ludzie poprzedniego systemu tak się ustawili, że z jednej strony byli największymi beneficjentami zmiany, bo opanowali większość gospodarki, a z drugiej zbierali polityczne profity wynikające z niezadowolenia wywołanego trudami transformacji. Już w roku 1993 ci ludzie znów mieli władzę w państwie i w gospodarce. Na to nałożyła się przeniesiona z PRL potęga służb specjalnych, które w latach 80. całkowicie kontrolowały sytuację.
Ale w latach 90. zostały przeczesane.
Najwyżej częściowo. Służby wojskowe – w latach 80. mające dominującą pozycję – pozostały nietknięte. SB niby rozwiązano, ale z 25 tys. funkcjonariuszy w 1989 i 1990 r. jakieś 10 tys. trafiło do milicji, a ok. 5 tys. zostało w UOP. Reszta poszła do biznesu i spółek ochroniarskich, które częściowo stały się prywatną esbecją. W oparciu o tych ludzi i ich powiązania zaczął powstawać układ polityczno-gospodarczo-kryminalny. Pruszków mógł przecież działać dzięki temu, że miał polityczną ochronę.