Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Sekseksmisja

Prezydent Warszawy wydał kolejną wojnę agencjom towarzyskim. Zlikwidowano ich ponoć 50, ale – jak twierdzą policjanci – „zamknięcie jednej agencji powoduje, że w jej miejsce powstają dwie następne”. Cieszyć się więc czy raczej wręcz przeciwnie?

Przed miesiącem pani Anna, emerytka, mieszkanka, mówiąc najoględniej – Mokotowa, myślała, że trupem padnie. Otwiera rano drzwi, żeby jak codziennie wyjść po zakupy, a tu na jej wycieraczce leży facet. Nie, żeby jakiś element, bo nawet w porządnym garniturze, ale korytarz i jej drzwi zbryzgane wymiocinami. No i wtedy właśnie pani Anna pomyślała, że chyba trupem padnie. Zadzwoniła na policję. A oni nie tylko o adres pytają, ale i o nazwisko i czy skargę składa. – O, niedobrze, myślę sobie, toż ci z góry żyć mi nie dadzą. Pamiętała, jak kilka miesięcy wcześniej, po dwóch czy trzech godzinach awantury, z wrzaskami, tłuczeniem szkła i przewracaniem mebli, zastukała kijem od szczotki w sufit. I wtedy ktoś z góry wrzucił jej na balkon butelkę po piwie, która rozbiła się w drobny mak.

Dobrą godzinę później, gdy policja przyjechała, ten facet z wycieraczki siedział na schodach – podglądała go przez judasza – i but sobie zakładał. Zabrali go, potem dwóch wróciło, ale do pani Anny nie dzwonili, poszli prosto na drugie piętro do tej agencji. Długo tam konferowali i potem dwa tygodnie był spokój. Jednak następnego dnia po przyjeździe policji zastukał do pani Anny chyba właściciel agencji. I po co, pytał, od razu dzwonić na policję? Jakby co, to lepiej do nas zadzwonić. Bo jak na policję, to możemy się pogniewać. Powiedział to tak, że panią Annę ciarki przeszły. – Teraz znowu domofon dzwoni o pierwszej i drugiej w nocy – mówi. – Dudni jakaś muzyka, całą noc walenie butami, śmiechy, krzyki. Klatka zasikana, szyba na półpiętrze wybita. Spokoju nie ma, człowiek cały czas nerwami żyje.

Zmasowane nękanie

Ilu rodzinom w Polsce agencje towarzyskie, czyli de facto domy publiczne, zakłócają spokój i ciszę?

Polityka 45.2004 (2477) z dnia 06.11.2004; kraj; s. 30
Reklama