Jeśli ust do pobrania wymazu nie otworzymy dobrowolnie, policjant zastosuje środki przymusu. Pobraną próbkę biologiczną (wymaz) wyśle do policyjnego laboratorium, które określi nasz profil DNA, czyli genetyczny „odcisk palca”. Program CODIS porówna go z policyjną bazą profili DNA i wtedy funkcjonariusz nabierze pewności, iż jesteśmy Kowalskim, a nie poszukiwanym Nowakiem. Tak w skrajnym wypadku może wyglądać stosowanie przez policję nowej techniki służącej identyfikacji osób.
Przedstawione tu rozwiązania można znaleźć w projektach zmian ustawy o policji i kodeksu postępowania karnego, które trafiły do Biuletynu Informacji Publicznej MSWiA. Autorzy w uzasadnieniu napisali: „Poddawanie projektu dodatkowym konsultacjom społecznym uznano za niecelowe, ponieważ potrzeba zwiększenia skuteczności walki z przestępczością jest bezsporna i znajduje nie tylko wyraźną akceptację społeczną, ale jest kategorycznie postulowana przez obywateli”. Policyjni legislatorzy albo nie dostrzegli, że ich ministrem nie jest już generał Czesław Kiszczak, albo zaczynają mówić językiem partii szykujących się do zwycięstwa w najbliższych wyborach.
Genetyką w przestępców
Policja będzie mogła badać i porównywać profile DNA z tzw. niekodującej części genomu podejrzanych osób. Dla celów identyfikacyjnych nie trzeba wiedzy o jego części kodującej, w której zapisane są np. nasze zdrowotne ułomności. Tej bariery oficjalnie nikt dotąd nie przekroczył, choć w Holandii toczy się dyskusja nad tym, czy nie pozwolić na badanie także kodującej części genomu (na razie jedynie z anonimowych śladów), co pozwoli poznać cechy fizjologiczne potencjalnego sprawcy.
– Gdyby dziś polski policjant przyniósł prokuratorowi materiał dowodowy wsparty takimi badaniami, to szybciej trafiłby do więzienia niż ścigany przez niego przestępca – zapewnia nadinsp.