Często bywają zakłopotani własną inteligencją. Nie wiedzą, co z nią zrobić, zwłaszcza w sytuacjach, gdy to nie współczynnik IQ jest decydujący, ale raczej inteligencja emocjonalna. Z emocjami często sobie nie radzą, co uwidacznia się zwłaszcza w intymnych relacjach. Spekulują i dywagują, tworząc teorie, jak powinien wyglądać idealny związek. – Nie potrafisz brać życia takim, jakie jest – mówi Anna.
W jej otoczeniu obowiązują dwie koncepcje dotyczące bliskich związków. Pierwsza zaleca, aby obie osoby były naukowcami i hołdowały wyłącznie partnerskim relacjom. Wspólne sprzątanie, wspólne dyskusje i wspólne pisanie tekstów. Ta teoria podbudowana jest wiarą w pokrewieństwo dusz, podparte jednością umysłu. Młodzi wyznający ją uważają zwykłe czynności dnia powszedniego za godne pogardy. W przypadku wspólnego życia taka postawa prędzej czy później rodzić może problemy. – Jeśli dla obu osób Kantor jest ważniejszy niż wyniesienie śmieci, to trudno razem funkcjonować – podsumowuje swoje małżeństwo Ewa, 25-letnia rozwódka.
Innym niebezpieczeństwem, jakie zdaniem psychologów grozi w takim związku, jest ryzyko rywalizacji zawodowej: kto szybciej zrobi doktorat, kto habilitację, a kto będzie częściej cytowany? Z tego też powodu część młodych naukowców szuka partnera życiowego poza środowiskiem. Uważają oni za absurdalny pomysł wspólne siekanie kotletów, a jednocześnie rozmawianie z żoną czy mężem o Heideggerze. Pragną spotkać swą drugą połowę poza kręgiem naukowym.
Młode kobiety doktorantki zachęca do tego również sytuacja we własnym środowisku zawodowym, w którym dominują mężczyźni w średnim wieku, przeważnie ustabilizowani życiowo.