Coraz częściej, kiedy brakuje mężczyzn, do akcji wkraczają także zdesperowane, oszalałe z rozpaczy i zaślepione żądzą zemsty kobiety samobójczynie. Tak było z 20-letnią Elzą, która w listopadzie 2001 r. wysadziła się pod wojskową komendanturą, zabijając generała majora Gajdara Gadżyjewa, kata okolicy, zresztą półkrwi Czeczena, który na oczach Elzy zamordował jej męża. Rozerwała się wiązką granatów, o które w Czeczenii łatwiej niż o żywność.
Rosyjskie dowództwo jest coraz bardziej zdumione, jak w poszatkowanej posterunkami kontrolnymi republice, którą w ciągu jednego dnia można przejechać wzdłuż i wszerz, gdzie co kilka kilometrów, a także przy wjeździe i wyjeździe z każdej najmniejszej nawet wioski, podróżnych czeka lustracja dokumentów, mogą przemieszczać się grupy partyzanckie.
W dużym stopniu winna jest temu korupcja wśród rosyjskich żołnierzy, a także przedziwne, tajemnicze powiązania pomiędzy niektórymi bojownikami a strukturami siłowymi, wywiadem wojskowym i FSB. Znane są świadectwa, jak Abri Barajew, wuj Mowsara Barajewa, którego cały świat oglądał na ekranach telewizorów jako dowodzącego akcją w teatrze na Dubrowce, człowiek poszukiwany w całej Federacji za działalność terrorystyczną, niemal swobodnie poruszał się po Czeczenii, a także pod nosem wojska i milicji przebywał w swoim domu rodzinnym w Ałchan-kale. Mało tego, zorganizował tam ślub – wyprawił huczne weselisko – ze swoją czwartą żoną Miriam, która pół roku później także wzięła udział w zamachu na Dubrowce. Podobnie było z innym bojownikiem – Rusłanem Elmurzajewym. Kiedy werbował dziewczyny do akcji na Dubrowce, poruszał się po Czeczenii wręcz ostentacyjnie – czarną Wołgą, legitymując się papierami współpracownika FSB.
Po każdym zamachu dowództwo żąda pościgów, śledztw i akcji odwetowych.