Archiwum Polityki

Pokolenie Heiapopeia

Generacja niemieckich rodziców, nazywana pokoleniem 68 roku, uznała, że ich dzieci powinny być wychowywane bez ograniczeń i narzuconych autorytatywnie wartości. Co z nich wyrosło?

To pokolenie uprzywilejowane – mówią o dzisiejszych trzydziestoparolatkach socjolodzy. Wychowani w dobrobycie, kochani przez wzbogacających się szybko rodziców, po których będą w przyszłości dziedziczyć. Choć nieźle urządzeni, ciągle narzekają. Katastrofy spotykają ich raczej w życiu prywatnym – nie radzą sobie z chaosem uczuciowym i rozpadającymi się związkami.

Sami zainteresowani uważają się tymczasem również za kontestatorów – własnego wychowania. Ich rodzice należeli do pokolenia rebeliantów 1968 r., które zarzucało dorosłym zgodę na nazizm i marzyło o lepszym świecie. Piękniejszym. Sprawiedliwszym. Zamieszkanym przez wolnych od przesądów narodowych i seksualnych ludzi. Ich bunt skierowany był przeciwko Zucht und Ordnung, drylowi i porządkowi – tradycyjnym wartościom niemieckiego wychowania. Ich biblią stała się „Teoria i praktyka wychowania bez autorytetu” szkockiego pedagoga Alexandra S. Neilla.

Przekonywał on, że dziecko posiada wrodzoną dobroć i umiejętność „samoregulacji”. Powinno więc wzrastać bez dyscyplinującego wpływu dorosłych, religijnych norm, seksualnych tabu. Jego koncepcja uwodziła wizją nowego społeczeństwa przyszłości – impregnowanego na manipulacje, załganie czy złudny urok kapitalistycznej konsumpcji. Była zbyt pociągająca, by zastanawiać się nad jej niedostatkami, zwłaszcza że obiecywała stworzenie człowieka „zrealizowanego i szczęśliwego”.

Silke miała być właśnie takim modelowym egzemplarzem.

Ojciec – dziennikarz lokalnej prasy w Rurhgebiet, matka – wieczna studentka paru modnych kierunków, postanowili umożliwić jedynaczce nieskrępowany rozwój. Dziewczynka uczęszczała przez pewien czas do Kinderladen w Bochum. Było to alternatywne przedszkole w wynajętych pomieszczeniach sklepowych (stąd nazwa), podobne do tych, jakie powstawały w tym czasie, końcu lat 60.

Polityka 37.2004 (2469) z dnia 11.09.2004; Świat; s. 44
Reklama