Archiwum Polityki

Biblia spryciarza

Podtytuł książki wyjaśnia wszystko: „O sztuce i konieczności obijania się w pracy”. Mówią we Francji, że ten 113-stronicowy esej Corinne Maier jest dla rzesz pracowników tym, czym „Manifest komunistyczny” był kiedyś dla lumpenproletariatu.

Książka jest pamfletem, ale poruszy każdego, bo wiadomo: jedni harują i tylko im garb rośnie, inni załatwiają sobie posadki, na których wystarczy robić dobre wrażenie i brać pieniądze.

Prezesi są, jak wiemy, kastą osobną, określaną akronimami, we Francji – PDG (president – directeur general), w świecie anglosaskim – CEO (chief executive officer),która musi szczególnie uważać, kogo przyjmuje do pracy.

Pod tym względem Corinne Maier, przyjęta do koncernu energetycznego EDF, Electricité de France, była zdecydowanie za mądra, ukończyła nauki polityczne (we Francji Science-Po to fetysz), potem zrobiła doktorat z psychologii (temat: „Psychoanaliza i obszar freudowski”), prowadziła własny gabinet psychoanalizy i w końcu wylądowała w państwowym gigancie. Na stanowisku: badania ekonomiczne – na pół etatu w Ośrodku Badań i Rozwoju. Moloch państwowy, energicznie i z awanturami związkowymi broniony przed prywatyzacją, stał się dla dr Maier wymarzoną kozetką psychoanalityka. W dodatku Maier zapatrzona była w Scotta Adamsa, wieloletniego rysownika amerykańskiego dziennika „The Washington Post”, który stworzył – znaną i w Polsce – postać Dilberta.

Z taką kozetką i takimi koneksjami Corinne Maier napisała więc (oto skutek zatrudniania półetatowców – widocznie miała czas!) tłumaczoną dziś pospiesznie na angielski i inne języki książkę: „Bonjour Paresse” (najlepiej tłumaczyć – „Witaj lenistwo”, bo tytuł kojarzy się też z głośną powieścią Françoise Sagan „Bonjour Tristesse”, którą na polski przetłumaczono jako „Witaj smutku”). Książka dziś zajęła pierwsze miejsce na liście bestsellerów sieci sprzedaży wysyłkowej Amazon we Francji.

Polityka 37.2004 (2469) z dnia 11.09.2004; Świat; s. 50
Reklama