Spontanicznie, pod hasłem „przyłożyć Michnikowi”, ukształtowała się szeroka koalicja polityków i publicystów, od prawicy do lewicy. Każdy ma jakieś porachunki z „Gazetą”, która wyrosła na najpotężniejsze medium w kraju, nieustannie przez 12 lat strofując i pouczając, silniejsza niż jakakolwiek partia, niż kolejne rządy. Teraz nadarzyła się wyjątkowa okazja, aby drażniący etos zaatakować od strony biznesu.
W „setce najbardziej wpływowych Polaków” opublikowanej przez tygodnik „Przegląd” Adam Michnik został umieszczony na 5 miejscu, za prezydentem, premierem, prymasem i marszałkiem Sejmu; można zastanawiać się, czy aby nie został niedoceniony. W każdym razie tylko on ze środowiska etosowców i z pokolenia styropianu ostał się w czołówce tego rankingu, który – oczywiście – jest układanką zabawową, ale pokazuje przecież jakąś prawdę o współczesnej Polsce. Michnika istotnie można pomieścić między najwyższymi dostojnikami państwa i Kościoła i między rekinami polskiego biznesu – gdzieś wewnątrz poplątanej sieci wpływów, układów rządzenia, przepływu pieniędzy i decyzji. Tę pozycję utrzymuje od lat, miał ją także wówczas, gdy rządzili poprzednicy, historycznie zresztą Michnikowi bliżsi, choć coraz mniej już bliscy ideowo, zwłaszcza niektórzy.
Biuro do spraw przyzwoitości
Na tę pozycję zapracował sam Adam Michnik – wszystkim co robił i robi, co mówił i mówi – oraz zapracowało miejsce, z którego mówi, czyli „Gazeta Wyborcza”. Jako jeden z założycieli Trzeciej RP już u jej zarania, a potem przez te kilkanaście lat, był bardzo aktywnym promotorem wielu faktów politycznych, bardzo wyraźnym uczestnikiem sporów i debat publicznych, a może przede wszystkim głównym psychoterapeutą nowej Polski.