Archiwum Polityki

Ręce na pokład

Wielka Brytania podjęła decyzję o otwarciu rynku pracy dla nowych państw członkowskich z chwilą ich przyjęcia do Unii. U Brytyjczyków po raz kolejny wziął górę pragmatyzm – skoro nie można się czemuś skutecznie przeciwstawić, lepiej to zaakceptować.

W pierwszych dniach stycznia policja wtargnęła do Celtic Manor, jednego z najbardziej ekskluzywnych hoteli w Walii. Zatrzymano kilkudziesięciu Polaków, którzy pracowali bez pozwolenia. Właściciel Celtic Manor miliarder sir Terry Matthews wyjaśniał, że zatrzymani zatrudnieni zostali za pośrednictwem agencji pośrednictwa. Policyjne akcje tego typu zdarzają się kilkanaście razy do roku. W hotelach, na wiejskich farmach i londyńskich placach budowy. Po 1 maja 2004 r. podobne działania przejdą do historii. Polacy, a także mieszkańcy dziewięciu innych państw, które zostaną przyjęte do Unii, będą mogli pracować legalnie, bez żadnych ograniczeń i potrzeby starania się o zezwolenie. Na taki gest nie zdobyli się Niemcy, Austriacy ani Francuzi. Dlaczego więc zdecydowali się Brytyjczycy?

Jak się wydaje, największa fala przybyszów z tej części Europy dawno już minęła. Według analityków z Uniwersytetu Kentu w 1990 r. do Wielkiej Brytanii imigrowało 330 tys. mieszkańców z państw postkomunistycznych, ale w 1997 r. imigracja netto wyniosła zaledwie 14 tys. osób. Rozszerzenie Unii Europejskiej zapewne niewiele tu zmieni.

Doświadczenie nauczyło nas, że otwarcie rynku pracy nie musi oznaczać niekontrolowanego napływu pracowników – mówi Denis MacShane, od października ub.r. minister do spraw Europy. – Wręcz przeciwnie. Kraje, z których przed wejściem do Unii masowo emigrowano, obecnie same przyjmują imigrantów. Wielu Irlandczyków wróciło do swojej ojczyzny. Podobnie stało się z Hiszpanami i Portugalczykami, którzy pracowali we Francji i Niemczech. Jestem przekonany, że podobnie będzie z państwami Europy Środkowej. Naprawdę nie ma się czego bać.

Denis MacShane uważa, że byłoby błędem, aby wolnemu przepływowi kapitału, produktów i usług nie towarzyszył wolny ruch siły roboczej.

Polityka 5.2003 (2386) z dnia 01.02.2003; Świat; s. 50
Reklama