Wiślanin, mówią miejscowi, z Biblią w ręku na okrągło szuka własnej drogi do Absolutu. Religijnie nawykły do samodzielności. Kiedy zapytasz o doktrynę jego wiary, zacznie od słów: „Moim zdaniem w Biblii...”.
Zdarza się, że jednej niedzieli spotkasz człowieka w zborze luterańskim, a za pół roku w zielonoświątkowym. Za rok okaże się, że zarejestrował własne wyznanie i zajmuje się darmowymi egzorcyzmami. Jeśli w Wiśle trafisz na ateistę, to będzie nim zapewne ekspartyjny napływowy z Górnego Śląska.
Religioznawca dr Zbigniew Pasek z Uniwersytetu Jagiellońskiego: – To jest miasto o podwyższonej temperaturze religijnej. Co roku organizuje on w Wiśle obozy naukowe. Przywozi swoich studentów chociaż na tydzień, żeby na własne oczy, nie z książek, zobaczyli miasto i jego podskórne zapętlone życie duchowe. I zrozumieli, że nawet przy poważnych różnicach w doktrynie możliwe są dobrosąsiedzkie stosunki.
Poniedziałek
Druga klasa szkoły podstawowej w Wiśle będzie miała nową nauczycielkę. Przyjechała z zachodniej Polski. Zagaja przyjacielsko na powitanie: – To ważny rok, dla was, dzieci, macie osiem lat, idziecie do Pierwszej Komunii Świętej... Dzieci cichutko słuchają powitania. Nikt się nie odzywa. – Proszę podnieść ręce, kto idzie? – pyta nauczycielka pro forma. Do komunii świętej pójdzie troje dzieci. Tradycja katolicka jest dość krótka. Pierwszą parafię założono dopiero w 1957 r. przy ulicy Lipowej 7.
W tej trzydziestoosobowej klasie tylko dwadzieścioro uczniów przyjęło już sakrament chrztu. To trzech katolików i luteranie. Reszta dzieci poczeka jeszcze osiem, dziesięć lat, kiedy decyzję o chrzcie będzie mogła podjąć świadomie.