Bieda zaborów uczyniła ze środkowej Wisły oazę dzikości. Dziś zagrażają jej ministrowie, turyści, lisy i gatunki inwazyjne. Bez pomocy utraci swój unikatowy na skalę europejską charakter – twierdzą Monika i Dariusz Bukacińscy, którzy od blisko 40 lat badają i chronią tamtejsze ptaki.
Podobno Polska nie zaginie, dopóki płynie przez nią Wisła. Skoro tak, to pora, byśmy i ją, i inne rzeki – teraz schnące – zaczęli traktować z należnym im szacunkiem.
Obecna władza za wszelką cenę chce przekształcić polskie rzeki w barkostrady. Strach pomyśleć, że może zrobić to, od czego ucieka Europa.
To sztandarowy projekt PiS, zapowiadany na jednym wydechu razem z przekopem Mierzei Wiślanej i CPK. Z przyrodniczego punktu widzenia przedsięwzięcie jest skandaliczne, w dodatku wymaga układu z reżimem Łukaszenki.
Póki co – powodzi jeszcze nie ma. Na szczęście! Sytuacja jest jednak bardzo dynamiczna. Choć stan na środkowej Wiśle wydaje się na razie opanowany, wciąż zagraża nam czas, gdy ruszą wody z gór.
Przy wydatnym zaangażowaniu funkcjonariuszy rządowej telewizji, ale także samych członków rządu i podległych mu instytucji, doprowadzono do sytuacji niebywałej w większości demokratycznych państw – władza umyślnie wywołała falę lęku i paniki.
Rząd PiS uznał, że polska technologia ozonowania wody jest bardzo innowacyjna, i próbuje lansować ją za granicą. Ale zamiast wykorzystać do tego awarię oczyszczalni „Czajka”, będzie budować kilkakrotnie droższy zastępczy rurociąg. Na złość warszawiakom?
Po dwóch dniach koniunkturalnego, złośliwego i miejscami kabaretowego podejścia rządu do awarii oczyszczalni ścieków w Warszawie następuje oczyszczenie atmosfery. Nie łudźmy się jednak, że to początek konstruktywnej współpracy.
Czy po awarii warszawskiej oczyszczalni „Czajka” powinniśmy rozglądać się za żołnierzami rozdającymi wodę w butelkach? Dlaczego potencjalne skutki zrzutu ścieków wprost do Wisły są mniej przerażające niż reakcja polskiego rządu?
Ma ponad tysiąc kilometrów długości, a jej dorzecze zajmuje ponad połowę Polski. Ale przez lata Polacy odwrócili się od swojej największej rzeki. Dzięki temu dziś to prawdziwy skarb: ostatnia tak duża, półnaturalna rzeka w Europie. Jej najdzikszy odcinek płynie przez Mazowsze.