Wisła: kapryśna strażniczka tajemnic. Archeolodzy zacierają ręce. Z rzeką nie wygrają
Niski poziom wód jest dla archeologów podwodnych szczęśliwym zrządzeniem losu. Zwłaszcza dla tych, którzy specjalizują się w badaniu rzek. W Iraku, gdy w 2022 r. poziom Tygrysu spadł dramatycznie, spod wody wyłoniło się miasto z czasów huryckiego państwa Mittani; w hiszpańskim zalewie Valdecañas można było oglądać starsze o ponad 2,5 tys. lat od Stonehenge megality, a w teksańskim Dinosaur Valley State Park słońce wysuszyło koryto tak, że na chwilę ukazały się tropy dinozaurów sprzed ponad 100 mln lat.
Skarb z dzikiego zakrętu
Podobny spektakl rozgrywa się co kilka lat na wciąż w dużej mierze nieuregulowanej Wiśle. Gdy latem tego roku wodowskaz na bulwarach wskazał rekordowo niskie 4 cm, archeolodzy znów ruszyli w teren. Największą sensacją były kolejne elementy ładunku z XVII-wiecznej szkuty, która w czasie potopu szwedzkiego zatonęła w rejonie 517. km rzeki z ładunkiem marmurów z Villi Regii – warszawskiej rezydencji króla Władysława IV Wazy, znanej dziś jako Pałac Kazimierzowski.
Szwedzi rozebrali zewnętrzną klatkę schodową pałacu, a arkady, kolumny i kapitele spławiali na północ. Szkuty były niedbale załadowane łupami z powodu deszczu i zimna panującego na przełomie 1655 i 1656 r. Jedna z nich, zapewne zbyt obciążona, wywróciła się lub wpłynęła na mieliznę na wysokości warszawskiej cytadeli, gdzie Wisła jest wyjątkowo dzika. W ten sposób kamienne skarby zostały w Warszawie.
Od 2011 r. zespół prof. Huberta Kowalskiego z Uniwersytetu Warszawskiego wydobył stamtąd ponad 20 ton kamiennych „puzzli”.