Archiwum Polityki

Pierwsza wojna sukcesyjna

Ostatnie dni to był obłęd. Dzwoniły telefony, gęsto krążyły esemesy z sensacyjnymi wiadomościami dotyczącymi życia prywatnego prezydenta, plącząc się z niebywałymi interpretacjami sprawy Rywina. Była to akcja tak wielka, że trudno uwierzyć, by zrodziła się spontanicznie i nikt jej nie podsycał.

Co więc się dzieje? Wojna przeciwko prezydentowi? Wojna ludzi prezydenta z ludźmi premiera? Prezydent rozbija SLD? SLD ma dość prezydenta? Co tak naprawdę kryje się za aferą Rywina? Jaką bombę ta sprawa zdetonowała? A może zapalników rozłożono więcej?

Charakterystyczną cechą ostatnich wydarzeń jest to, że rozgrywają się one w zasadzie w obrębie dawnego szerokiego obozu socjaldemokratów, a opozycja jedynie od czasu do czasu dolewa oliwy do ognia. Dotychczas koloru polskiej polityce przydawała dzieląca się prawica. Teraz zaraza przeszła na lewicę. Potężny krążownik o nazwie „SLD”, który triumfalnie w 2001 r. wpłynął na fale władzy, trzeszczy coraz bardziej, a załoga niepewna kierunku rejsu spiskuje po kątach. I tylko tak można próbować uporządkować ostatnie zdarzenia na pokładzie.

Łapanie koloru

Wpływowy „The Times” piórem równie wpływowego Rogera Boyesa – wieloletniego korespondenta w Polsce – ostatnie przypadki (zwłaszcza zaś aferę Rywina) postrzega jako efekt rywalizacji prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i premiera Leszka Millera. Druga kadencja prezydenta za niecałe trzy lata dobiegnie końca i nie jest jasne, czy otrzyma on jakąś zagraniczną posadę (na przykład sekretarza generalnego NATO), czy też pozostanie w kraju i założy własną partię. Nie bardzo wprawdzie wiadomo, jaką rolę w tej sprawie miałby odegrać Rywin, jeśli nie liczyć krajowych spekulacji, że ludzie z jakichś rządzących układów marzą o lewicowym koncernie na kształt Agory, a więc potrzebne im są pieniądze, lub że chodziło o skompromitowanie „Gazety Wyborczej” i Adama Michnika jako politycznych sojuszników prezydenta. Faktem jest, że afera podsyciła spekulacje wokół sukcesji po Kwaśniewskim i wzmogła zaniepokojenie i podejrzliwość wielu socjaldemokratycznych środowisk.

Polityka 4.2003 (2385) z dnia 25.01.2003; Temat tygodnia; s. 20
Reklama