Autorka miała niewątpliwie w ręku przynajmniej jedną z trzech moich książek „Rozmowy o Biblii” i cytuje poprawnie moje zdanie: „Biblia to przecież nie »księga« lecz raczej »księgozbiór«, to cała »biblioteka«, która narastała z wolna przez ponad tysiąc lat, a zawiera dzieła reprezentujące najprzeróżniejsze gatunki i formy literackie”. Podkreślam tu ostatnie moje słowa, które autorka przytacza wiernie, choć ich najwyraźniej nie rozumie. Pod koniec swego artykułu mówi bowiem o odkryciach archeologicznych podważających „wartość Starego Testamentu jako kroniki historycznej”. Otóż na Stary Testament składa się bardzo wiele różnych gatunków literackich (co autorka za mną właśnie powtórzyła), lecz niezmiernie rzadko natrafiamy na jakiś fragment czegoś, co można by nazwać „kroniką historyczną” (a dotyczy to również 1 i 2 Księgi Kronik). Ongiś wyróżniano w Starym Testamencie tylko trzy wielkie gatunki literackie i dzielono go na księgi historyczne, prorockie i dydaktyczne. Podział ten wywołał wiele nieporozumień. Dzisiaj jesteśmy znacznie ostrożniejsi. Ale, tak czy inaczej, nigdy nie uważano, że cały Stary Testament jest jedną wielką „kroniką historyczną”! W ten sposób myśleć może tylko ktoś, kto nigdy do niego nie zaglądał. Właśnie w Starym Testamencie, obok ksiąg nazywanych słusznie (lub mniej słusznie) historycznymi, znajdziemy przecież także na przykład księgi mądrościowe i prorockie, jak również „Psalmy” czy „Pieśń nad pieśniami”, których na pewno nikt by nie uznał za część kroniki historycznej. Warto tu dodać jeszcze, że współcześni nam badacze dopatrują się w Pięcioksięgu Mojżeszowym (pierwsze pięć ksiąg Biblii) unikalnego gatunku literackiego, łączącego w jedno narrację z tekstami prawniczymi i sakralnymi.