Archiwum Polityki

Gala łachmaniarzy

W związku z ogólną sytuacją gala kończąca tegoroczny festiwal filmów polskich miała skromniejszy niż zwykle charakter, nie była też na żywo transmitowana przez telewizję. Mogę jednak zapewnić, że wszystko wyglądało tak samo jak w latach ubiegłych, to znaczy trochę po hollywoodzku, ale bardziej po polsku. Osoby wręczające nagrody zachowują się jak podczas ceremonii oskarowej, wychodząc na scenę w strojach wieczorowych. Odbierający wyróżnienia – to taka gdyńska specyfika – pojawiają się natomiast w odzieniu roboczym, to jest w brudnych podkoszulkach, wypchanych na kolanach portkach, nie wspominając zakurzonych butów, przypominających zużyte obuwie dresiarzy. Niektórzy nie wyjmują nawet gumy z ust. Żeby było śmieszniej, w tych łachmanach wygłaszają formułki dziękczynne na wzór amerykańskich kolegów. Doprawdy, zadziwiający brak konsekwencji.

Gdyński festiwal bywa nazywany świętem kina polskiego. Niesłusznie, kiedy ogląda się galę, ma się wrażenie, że to luzacka impreza.

Polityka 39.2001 (2317) z dnia 29.09.2001; Kultura; s. 52
Reklama