Od sześciu lat grają w „M jak miłość”, serialu w TVP 2, który śledzi 10,3 mln widzów. Saga rodu Mostowiaków to wśród tasiemców nietypowe zjawisko, albowiem z upływem lat fanów, zamiast ubywać, jest coraz więcej. Ostatnio ledwie Marcin wygrał „Show! Time” (rozrywkowy program w Polsacie, w którym znani śpiewają piosenki; 2 mln widzów), a już Rafał odbierał Kryształową Kulę w „Tańcu z gwiazdami” (megashow TVN, w którym gwiazdy tańczą co niedziela; ostatni finał według AGB Polska śledziło 7,4 mln osób).
Ludzie z branży mówią, że Mroczkowie to fenomen. Są jak lep na widzów, choć nie wiadomo do końca dlaczego. Kto wie, ile w tym wszystkim talentu, ile pracy, a ile: – Jakoś tak dzięki Panu Bogu – jak mawia Halina Mroczkowa, matka.
Jeszcze niedawno zabijali czas na zajęciach SKS. Dziś – żeby pojechać na piknik z rodzicami – muszą zrobić rezerwację w swoich wypełnionych co do kwadransa kalendarzach. Kiedyś, gdy byli ministrantami w kościele, marzyli, by grać w Pogoni Siedlce, teraz wychodzą z domu ukryci pod czapkami z daszkiem.
A wszystko przez to, że do Haliny Mroczkowej zadzwoniła kiedyś siostra, że jest jakiś casting na bliźniaków. Pani Halina przez 10 minut kręciła bez przekonania, ciągle zajęty numer. – Ostatni raz próbuję – już odkładała słuchawkę, aż nagle: – Halo, słucham, tu Telewizja Polska.
Dziś jej synów kocha cały kraj. Sprzedawczyni w warzywniaku na jednym z warszawskich bazarków wzdycha: – Tacy grzeczni dla tych serialowych dziadków, zawsze dzień dobry, przepraszam.
Niedziela, 14 maja 2006 r. W studiu TVN w starej lakierni traktorów Ursusa zbiera się wypielęgnowane towarzystwo z pierwszych stron popularnych gazet.