Telefon do dyrekcji Stadionu Śląskiego w Chorzowie. – Mówię z biura posła (tu pada fikcyjne nazwisko). Pan poseł bardzo chce dostać się na mecz. Jak ma to zrobić? – Stadion widać z daleka. Wystarczy kupić bilet i wejść! – odpowiada zniecierpliwiony nasz rozmówca. Tak byłoby jednak za prosto. Biletów w kasach nie sprzedawano. Zamawiały je różne biura i instytucje, po czym same rozprowadzały między chętnych – w ten sposób zapełniono 42 tys. miejsc na trybunach wyremontowanego stadionu. Zresztą dla posłów, ministrów, biznesmenów, czyli tzw. VIP-ów, to nie honor kupić bilet i wmieszać się w tłum. Cała sztuka kibicowania polega bowiem na tym, żeby nie tylko samemu widzieć, ale także być widzianym. Ważnego człowieka najlepiej widać na trybunie honorowej, zwanej lożą. Aby zasiąść w loży, nie trzeba mieć biletu, wystarczy zaproszenie.
Byłego ministra finansów Jarosława Bauca zaproszono, chociaż z rządu go wyproszono. Ale Bauc to znany kibic piłkarski, zarząd PZPN docenił jego zasługi dla futbolu. – Tym bardziej że pan Bauc nie będzie kandydował w najbliższych wyborach – uzasadnia działacz. W loży honorowej Bauc zasiadł obok Marka Belki. Michał Listkiewicz, prezes PZPN, przyznaje, że spodziewano się, iż politycy potraktują mecz z Norwegią jako element kampanii wyborczej. Od kiedy drużyna trenera Engela odnosi sukcesy, w dobrym tonie jest pokazać się na widowni, rzecz jasna w charakterze gościa honorowego. Posłowie telefonowali do PZPN, domagali się zaproszeń. Jeden napisał bardzo osobisty list – informował w nim, że od dziecka pasjonuje się futbolem, w podstawówce nawet sam kopał piłkę i dlatego oczekuje teraz zaproszenia do loży honorowej.
Na tej dla najważniejszych gości, liczącej zaledwie 40 miejsc, zasiedli premier Jerzy Buzek wraz z córką Agatą (wcześniej odwiedził głodujących w pobliskiej hucie Baildon, co spowodowało, że strajk przerwano).