Archiwum Polityki

Przepraszamy za usterki

Ojcowie pachnieli Przemysławką i nosili w teczkach złożone w kostkę włoskie ortalionowe płaszcze. Twarze matek błyszczały wieczorami od kremu żółwiowego. W podręcznikach historii ten okres otwierają przerywane burzliwymi oklaskami przemówienia Października, kończą grudniowe strzały na Wybrzeżu. Ale dla dzieci tamtej epoki – dziś czterdziesto- i pięćdziesięciolatków – wspomnienia mają smak oranżady w proszku i niedoj- rzałych jabłek, a w tle napis „Przepraszamy za usterki”.

Unieruchomione w sztywnych becikach dzieci pierwszy tydzień życia spędzały w zbiorowych salach szpitala położniczego. Położne ładowały je po dziesięcioro na wózek i rozwoziły do karmienia. Wypełniający szpitalne korytarze wrzask cichł wraz z każdym tułubkiem znikającym w sali matek.

Dzieci nie rodziły się wtedy tak po prostu – to przychodzili na świat nowi obywatele. Ich szczęście i radość były przedmiotem najwyższej troski władz partyjnych i państwowych. Zakład pracy matki przydzielał nowym członkom społeczeństwa deputat w postaci czapeczki, śpioszków i tetrowych pieluch. Nawet najwyższe gremia pochylały się nad noworodkiem. Z okazji plenum Komitetu Centralnego, poświęconego sprawom postępu technicznego, w zakładach Diora w Dzierżoniowie, elektronika podała rękę chemii; w przyzakładowym żłobku testowano urządzenie, w którym czujnik aparatu tranzystorowego reagował na wilgoć – gdy pielucha była mokra, włączał syrenę.

Rok 1956

Pod wielkimi portretami Lenina obradowali delegaci, współzawodniczyły brygady, przekraczano plany, dymiły kominy. Plan zaopatrzenia rynku zatwierdzany był przez Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów. W maju, dajmy na to, do uspołecznionych sklepów nadeszła partia cytryn. Niestety nie było ich dużo, ponieważ w kwietniu niepowściągliwi konsumenci zjedli prawie wszystkie cytryny przeznaczone na II kwartał. Na szczęście w drodze były już chińskie soki w puszkach (niczym nie ustępujące kalifornijskim).

Pierwsze miesiące życia upływały w monotonii kaszy manny i marchwianki. Przedszkole miało smak tranu, kawy zbożowej i zup mlecznych z płatkami owsianymi Herkules. W chwilach szczególnie uroczystych podawano budyń czekoladowy.

Polityka 36.2001 (2314) z dnia 08.09.2001; Na własne oczy; s. 92
Reklama