Archiwum Polityki

Brudne stopy

Ustawiane mecze, skorumpowani dziennikarze, system nagród dla posłusznych i kar dla nieprzystosowanych. To największy skandal w dziejach futbolu. Ktoś zepsuł Włochom ulubioną zabawkę i wniósł zamęt w przygotowania do mundialu, a przed nowym rządem postawił trudne zadanie.

Zaczęło się od śledztwa w sprawie dopingu, z oskarżonym o stosowanie niedozwolonych środków Juventusem. Na podsłuchu znalazł się numer telefonu Luciano Moggiego, dyrektora generalnego bianconerich (biało-czarnych, od barw klubowych). Od listopada 2004 r. do czerwca roku następnego uwadze śledczych nie uszło żadne połączenie. 100 tys. rozmów w ciągu 8 miesięcy, średnio 416 dziennie! Ich lektura przyprawia o zawrót głowy.

Okazuje się, że zarządzająca Juventusem Triada (Luciano Moggi, Antonio Giraudo, Roberto Bettega) trzęsła całą włoską piłką. Wespół z kilkoma wspólnikami turyńscy monarchowie tworzyli coś na kształt Kopuły, mafijnego zarządu. Działała sprawnie i skutecznie. Cel? Zapewnić wygrane Juventusowi. Pomóc drużynom z układu, zaszkodzić tym, które do niego nie należą. Luciano Moggi miał swoich ludzi wszędzie: we włoskiej federacji, w opiniotwórczych programach telewizyjnych, a przede wszystkim w komisji sędziowskiej.

22 września 2004 r. Juventus gra mecz ligowy z Sampdorią (klubem z Genui). Dwa dni wcześniej Moggi dzwoni do szefa komisji sędziowskiej Pierluigiego Pairetto: „Jak, losujecie?”. Pairetto: „Tak, teraz... w każdym razie ustawiliśmy dobrze, wszystko ok...”. Godzinę później sekretarka federacji telefonuje do Moggiego, żeby poinformować go o wylosowanych sędziach. Ten, jakby nigdy nic: „Wiem, mamy Dondariniego”. Następnego dnia przejęty Dondarini dzwoni do Pairetto, dziękuje za przydział. Pairetto: „Donda... zrób ładny mecz, wiesz, że są zawsze...”. Dondarini: „szczegóły”. Pairetto: „Właśnie, czyli pięćdziesiąt par oczu szeroko otwartych... żeby zobaczyć to, czego czasem nie ma... Wiem, że świetnie sobie poradzisz”. Przypomina sędziemu, że zgłosił jego kandydaturę na arbitra międzynarodowego.

Polityka 23.2006 (2557) z dnia 10.06.2006; Świat; s. 52
Reklama