Oficjalnie wojny nie ma. Są tylko pewne problemy do rozwiązania. Każdy punkt zapalny ma przecież jakieś racjonalne uzasadnienie. Blokada portu w Elblągu to wynik wygaśnięcia porozumienia żeglugowego. Embargo na eksport mięsa i produktów rolnych wprowadzono w listopadzie ubiegłego roku po stwierdzeniu, że niektórzy polscy eksporterzy posługują się sfałszowanymi dokumentami weterynaryjnymi i fitosanitarnymi. Nawet Polacy temu nie zaprzeczali.
Problem podgardlany
Wstrzymanie dostaw ropy to efekt awarii północnej nitki rurociągu Przyjaźń. Z gazem żadnych problemów nie ma, jest tylko sprawa ceny, normalnie, jak to w handlu. Tak więc, z formalnego punktu widzenia, nic nadzwyczajnego w naszych stosunkach się nie dzieje. Jak mówią Rosjanie: wsio normalno.
Wszyscy zdają sobie jednak sprawę, że sytuacja jest daleka od normalności. Zwłaszcza polska branża rolno-spożywcza, którą rosyjskie embargo dotknęło wyjątkowo boleśnie. W ostatnich latach eksport rozwijał się bardzo dynamicznie. Rosjanie kupowali coraz więcej polskiej żywności, zwłaszcza mięsa i owoców. Uprawnienia eksportowe na tamtejszy rynek uzyskało kilkadziesiąt firm z branży mięsnej. Ponad 30 czyniło z nich użytek. Część utworzyła nawet swoje przedstawicielstwa w Rosji i pod kątem potrzeb tamtejszego rynku rozwijała produkcję. Rosjanie, w odróżnieniu od zachodnich odbiorców, cenią sobie mięso tłustsze, brali też dużo słoniny, podgardla, podrobów.
W pierwszej chwili wydawało się, że sprawę da się jakoś rozwiązać i embargo zostanie zniesione. Wytknięte przez Rosjan zaniedbania (głównie natury formalno-kontrolnej) zostały usunięte. Jednak w trakcie kolejnych rozmów pojawiały się nowe żądania, wchodzące w obszar, o którym decyduje już Komisja Europejska. W efekcie embargo nie tylko nie zostało zniesione, ale rozszerzono je na wiele innych produktów rolnych: owoce, warzywa, kwiaty, a także na drewno.