Archiwum Polityki

Świat, Europa, Polska

Amerykański instytut Pew Research Center co roku prowadzi badania wizerunku USA w kilkunastu krajach. Właśnie ogłoszono najnowsze wyniki. Obraz Ameryki znów się popsuł.

A szło już ku lepszemu. Po klęsce tsunami pomoc rządowa i obywatelska Amerykanów dla Indonezji i innych krajów-ofiar odwróciła negatywny trend. Jednak ta wdzięczność ma krótką pamięć. W ciągu roku sympatia Indonezyjczyków (najludniejszy kraj muzułmański) do USA stopniała z 38 do 30 proc. Przegrywa w zderzeniu z codzienną propagandą w szkołach i meczetach i codzienną porcją złych i jeszcze gorszych telewizyjnych newsów z Bagdadu, a ostatnio dodatkowo z Bejrutu. Wojna libańska skonsolidowała przeciwników Ameryki i Izraela ponad podziałami politycznymi i religijnymi, co na Bliskim Wschodzie jest nie lada osiągnięciem. Sukcesy takie jak zabicie Zarkawiego, dowódcy sunnickiej rebelii w Iraku, pomagają (na krótko) ekipie prezydenta Busha w opinii Amerykanów, ale w Europie i Azji nie są w stanie przełamać stałego spadku sympatii do Jankesów (zob. ramka).

Płynie z tego morał, że cokolwiek zrobi rząd amerykański, i tak nie pomoże to Ameryce w wojnie o serca i umysły ludzi. Ani rzeka dolarów na pomoc dla ofiar tsunami, ani gesty dobrej woli prezydenta Busha pod adresem Narodów Zjednoczonych czy Europy nie poprawiają percepcji polityki amerykańskiej w świecie. Ameryka chce zabiegać o poprawę swego wizerunku, ale zdaje się, że doszła do momentu, w którym już tylko wymiana rządzących i/lub jakiś wyraźny zwrot w Waszyngtonie mogłyby otworzyć nowy rozdział w tych zmaganiach.

Front islamski

Na terenie USA do żadnej powtórki, którą terroryści przecież już nieraz grozili Bush-owi, jak dotąd nie doszło. Jest to na pewno sukces prezydenta i jego wewnętrznej polityki bezpieczeństwa. Ale poza twierdzą USA bomby terrorystów siały śmierć i zniszczenie od Karaczi i Casablanki przez Bali po Madryt, Londyn i Synaj, a ostatnio Bombaj – przez pięć lat prawie 30 dużych zamachów, nie licząc frontu izraelsko-palestyńskiego.

Polityka 36.2006 (2570) z dnia 09.09.2006; Świat; s. 54
Reklama