Archiwum Polityki

Podbramkowe czytadła

Piłka nożna jest grą jak najbardziej literacką. Już sam mecz jest opowieścią, nic więc dziwnego, że futbol staje się częścią świata literatury.

O grze w piłkę pisze się z reguły na dwa sposoby: romantyczny i cyniczny. Gdyby szukać utworów literackich, które uosabiają te dwa punkty widzenia, od razu łatwo wskazać książki modelowe: „Futbolową gorączkę” Nicka Hornby’ego (po stronie romantycznej) oraz po stronie cynicznej powieść „Środkowy napastnik zginie o zmierzchu” Manuela Vázqueza Montalbána.

W zasadzie o debiutanckiej książce Hornby’ego przypomniano sobie w chwili, gdy za sprawą bestsellerów – „Wierności w stereo” oraz „Był sobie chłopiec” – stał się w latach 90. głównym przedstawicielem fali Hot BritLit – nowej generacji pisarzy brytyjskich, chętnie łączących obserwacje obyczajowe i tętno wielkomiejskiego życia z kulturą popularną. Patrząc z tej perspektywy „Futbolowa gorączka” doskonale wpisuje się w ten nurt: futbol – podobnie jak muzyka rockowa, o której Hornby też pisze dużo – jest takim współczesnym rytuałem popularnym, który ogarnia i obezwładnia wielkomiejskie tłumy. Tyle że „Futbolowa gorączka” – na pozór niewinna książka autobiograficzna traktująca o dojrzewaniu (wraz z ukochanym Arsenalem) w latach 60. i wkraczaniu w dorosłość w kolejnych dekadach – jest socjologiczną opowieścią o współczesnych dziejach Wysp Brytyjskich. Bo, zdaniem Hornby’ego, to właśnie poprzez piłkę, którą pasjonują się miliony, można zrozumieć i opisać społeczeństwo.

Tematów jest więc bez liku. Przede wszystkim mowa jest o angielskiej mentalności i jej – wedle pisarza – znaku szczególnym: rezerwie, która przejawia się także w kibicowaniu: „Na początku lat siedemdziesiątych stałem się Anglikiem: oznacza to, że nienawidziłem Anglii tak samo jak połowa moich rodaków.

Polityka 24.2006 (2558) z dnia 17.06.2006; Kultura; s. 70
Reklama