Archiwum Polityki

Strzały za frontem

Wśród polskich żołnierzy walczących na frontach II wojny byli także znakomici piłkarze. Rozgrywali mecze i strzelali gole. Dokumenty opisujące ten mało znany podrozdział dziejów znajdują się w londyńskim Instytucie Polskim i Muzeum im. gen. Władysława Sikorskiego.

W Drohobyczu, kresowym mieście, przy Powiatowej Komendzie Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego powstał w 1931 r. mały klub z drużyną piłkarską. Wnet przejęła go Powiatowa Komenda Związku Strzeleckiego i nadała nazwę Junak. Klub wegetował w lidze okręgowej, w 1936 r. dług w kasie wynosił 552 zł. Wtedy pojawił się w Drohobyczu dr historii lwowskiego Uniwersytetu Jana Kazimierza Mieczysław Młotek i on został prezesem Wojskowo-Cywilnego Klubu Sportowego. Dwudziestokilkuletni Tadeusz Krasoń objął funkcję trenera.

Za sprawą obu entuzjastów stał się cud: piłkarze z Drohobycza pięli się szybko w hierarchii ligi Małopolski Wschodniej, 40-tysięczne miasto oszalało. W czasie meczów wyludniało się; mówiono, że tylko ślepe na mecze nie chodzi. W 1939 r. Junak gromił rywali jako bezsporny faworyt w eliminacjach do Ligi Państwowej.

Wybuchła wojna, większość piłkarzy Junaka opuściła Drohobycz.

Było to nocą z 11 na 12 września 1939 r. Tydzień później przez Stanisławów dotarli na Węgry. W drodze dr Młotek wypatrzył jeszcze dwóch graczy: Antoniego Fujarskiego i Władysława Kasinę. Na przekór okolicznościom postanowił w państwie Madziarów odtworzyć swą drużynę, szukał razem z Krasoniem w obozach dla internowanych polskich piłkarzy z różnych klubów, a po środkowego napastnika Władysława Szewczyka wysłał w marcu 1940 r. – z dobrym skutkiem – kuriera do Krakowa.

Pierwszy mecz Junak rozegrał w obozie Jovala siódmego dnia po przybyciu na Węgry. Kolejne na prowincji i w stolicy kraju, m.in. z klubem Beszkart. Komentatorzy byli zgodni, że „na swój sposób, po piłkarsku, na boiskach daje wyraz prawdzie, że Polska nie zginęła”.

Polityka 24.2006 (2558) z dnia 17.06.2006; Historia; s. 80
Reklama