Archiwum Polityki

Deszczowe piosenki

Muzyczno-rozrywkowe lato powoli dobiega końca. Jak co roku w czerwcu, lipcu i sierpniu mieliśmy natłok różnej rangi koncertów, festynów, festiwali. Publiczność dopisywała zwykle wtedy, kiedy nie trzeba było płacić za bilet. Kilka potencjalnie ważnych imprez, w tym rockowy festiwal w Jarocinie, odwołano. Wiele potoczyło się siłą inercji albo – jak kto woli – tradycji. Były jednak wyjątki.

Przez długie lata przyzwyczailiśmy się do tego, że najważniejszymi punktami w kalendarzu ogólnopolskich imprez wakacyjnych były wydarzenia organizowane lub współorganizowane przez telewizję. Najpierw Opole, na koniec zaś Sopot. „Święto polskiej piosenki” i festiwal międzynarodowy wzorowany na kiczowatym San Remo budowały niewzruszoną ramę chronologiczną, dyktując prosty rytm muzycznej kanikuły.

Mieliśmy ponadto dwie imprezy o charakterze kulturalno-propagandowym, czyli żołnierski Kołobrzeg i radziecką Zieloną Górę. W nowej epoce Kołobrzeg zmienił charakter, stając się na jakiś czas osobliwym festiwalem NATO, by w końcu dokonać żywota, w Zielonej Górze zaś zaczęto organizować Festiwal Zjednoczonej Europy, jakby w odpowiedzi na aspiracje wstąpienia do Unii Europejskiej.

Zepsuty rynek

W zeszłym roku rytm kanikuły dyktowała już nie telewizja, lecz radio. Muzycznym wydarzeniem lata okazała się seria koncertów organizowanych przez rozgłośnię RMF FM w ramach Inwazji Mocy. Sprowadzono znane na świecie zespoły rockowe i popowe, wspierane dodatkowo występami rodzimych gwiazd, co dało niebywały efekt frekwencyjny: na koncert niemieckich Scorpionsów urządzony pod Krakowem przyszło ponad 150 tys. ludzi i choć nie obyło się przy tej okazji bez ekscesów, organizatorzy nie kryli satysfakcji. W całym sezonie nikt nie przebił oferty RMF, w konkurencji wyraźnie przegrały festyny „Lata z radiem” i kanikułowe biesiady telewizyjnej Dwójki. Który z fanów nie chciałby posłuchać i zobaczyć na żywo wykonawców tej klasy co Texas, Chumbawumba czy Cranberries? Ale zaważyło też coś innego – publiczność nie musiała płacić za bilety.

W zgodnej opinii organizatorów imprez muzycznych akcja RMF została uznana za niedobry precedens. Ludzie przyzwyczaili się, że światowe sławy estrady można obejrzeć za darmo i jest to sytuacja normalna.

Polityka 34.2001 (2312) z dnia 25.08.2001; Kultura; s. 50
Reklama