Nie sposób zrozumieć, jak drużyna, w której grają najlepsi piłkarze świata z Rivaldo na czele, w ciągu roku przegrywała mecz za meczem i to z przeciętnymi rywalami. Nieszczęścia zaczęły się rok temu w Sydney, gdzie olimpijska drużyna Brazylii przegrała nie tylko z Kamerunem, ale i ze słabą Afryką Południową i odpadła z walki o medale. Zaraz potem pierwsza reprezentacja przegrała eliminacyjne spotkania o mistrzostwo świata z Paragwajem oraz Chile i znalazła się w końcowej części tabeli. W Ameryce Płd. reprezentacje wszystkich 10 państw grają w jednej grupie i miejsce Brazylii było wręcz upokarzające. Jak w takich przypadkach bywa, przyczyn niepowodzenia szukano w złym prowadzeniu drużyny i szybko zdymisjonowano trenera Luxemburgo da Silvę.
Futbolowa wojna domowa
Nowy selekcjoner Emerson Leao pełnił swe obowiązki zaledwie przez miesiąc, bo w czerwcu 2001 r. przyszło mu wystartować w prestiżowym Pucharze Konfederacji, w którym uczestniczą mistrzowie kontynentów. Imprezę rozgrywano w Japonii jako generalną próbę przed MŚ 2002. Brazylia w pierwszej fazie turnieju wygrała tylko z Kamerunem 2:0 i z trudem zremisowała 0:0 z Kanadą oraz Japonią. Wyszła jednak z grupy, by w półfinale przegrać z Francją 1:2, co nie było jeszcze wstydem. Natomiast porażka z Australią 0:1 w meczu o trzecie miejsce była już policzkiem. Trenera Leao wyrzucono natychmiast z posady, co znów uspokoiło kibiców, ale nie na długo. Nowy trener Luizo Felipe Scolari z miejsca bowiem wystartował klęską. Brazylia w rozgrywkach Copa America, które są mistrzami Ameryki Łacińskiej, przegrała z Hondurasem 0:2. Największy brazylijski dziennik „O Globo” w tytule na całą szerokość pierwszej kolumny krzyczał „Hańba”, a były i takie pisma, które relacje z meczu podały w formie klepsydry.