Archiwum Polityki

Genetyczny wróg PiS?

W sobotę (9 IX) do sędzi Małgorzaty Mojkowskiej, gdy była na wieczornym spacerze z psem, podszedł nieznany mężczyzna. Upewnił się, czy to ona i powiedział: Niech pani pisze miękko, by nic nie stało się pani, ani pani córce. Sędzia, która akurat pisze uzasadnienie wyroku w procesie lustracyjnym prof. Zyty Gilowskiej słowa te uznała za realną groźbę i powiadomiła na policję. Sprawę przejęła prokuratura, a Mojkowska zastanawia się, czy skorzystać z oferty przydzielenia jej ochrony. Nie chce sobie ograniczyć osobistej wolności, a z drugiej strony musi wziąć pod uwagę, że sprawca zdarzenia wiedział, gdzie mieszka, że ma córkę i pisze uzasadnienie wyroku, od którego „miękkich” treści dużo zależy. Zażalenie złożyć może zarówno rzecznik interesu publicznego, jak i lustrowana wicepremier.

Już ustne uzasadnienie decyzji sędziów wzbudziło wiele emocji. Nie zapanował nad nimi także prezydent Lech Kaczyński. Najpierw powiedział, że choć język go świerzbi, to wyroku komentować nie będzie. Świerzbienie widać nie ustąpiło, bo po chwili prezydent wyznał, że sędzię Mojkowską zna od 40 lat i wie z jakich środowisk się wywodzi. Słowa prezydenta dość jednoznacznie odczytano jako sugestię jakiegoś politycznego tła wyroku, a także ostrzeżenie pod adresem innych sędziów. Małgorzatę Mojkowską bracia Kaczyńscy poznali w 1967 r., kiedy znaleźli się w jednej grupie studenckiej na I roku prawa na UW. Nie było tajemnicą, że jest córką Stanisława Mojkowskiego, wówczas posła i redaktora naczelnego „Trybuny Ludu” (przed 1939 r. Mojkowski był działaczem endeckim, walczył w kampanii wrześniowej i wojnę spędził w oflagu. Zmarł w 1978 r.).

Wspólne studiowanie zakończyło się w 1971 r.

Od ponad 30 lat Mojkowska orzeka w sprawach karnych, zazwyczaj w tych najtrudniejszych dowodowo, a do tego nagłośnionych przez media.

Polityka 37.2006 (2571) z dnia 16.09.2006; Ludzie i wydarzenia; s. 16
Reklama