Archiwum Polityki

Listonosz idzie z torbami

Państwowe przedsiębiorstwo użyteczności publicznej Poczta Polska to firma z poprzedniej epoki, monopolista nieprzygotowany, by stawić czoła konkurencji na zmiennym rynku. Trudno się dziwić. Kierownicze stanowiska rozdaje się tu z klucza politycznego. A kiedy przed kolejnymi wyborami pojawia się widmo opuszczenia ciepłej posady – rośnie liczba zaskakujących decyzji.

Urząd Pocztowy 102 przy ul. Górczewskiej na warszawskiej Woli. Na zewnątrz kilkadziesiąt osób, wewnątrz kłębi się tłum. Po naciśnięciu guzika automat wydaje numerki: „Serdecznie witamy w UP W-wa 102” – widnieje na skrawku papieru obok rysunku pocztowej trąbki z kutasami. Poniżej litera A (okienko) i numer – 414. Jeszcze niżej „Liczba czekających osób: 048. 1:19 pm, 3/7 2001” oraz cyfra „2610”, co oznacza, że od ósmej rano będziemy 2610 klientem urzędu.

Pięć okienek, z czego czynne cztery. Na okienko przypadają więc 652 osoby. To oznacza, że (w godz. 8–14, czyli przez 360 minut) jednego klienta obsługiwano 35 sekund. Teoretycznie, bo praktycznie, mimo że urzędniczki pracują jak mrówki, wielu chętnych rezygnuje, gdy odczytają, że przed nimi jest 70 czy 80 oczekujących. Jeśli pójdziemy z numerkiem po zakupy, np. na sąsiedni bazarek, po powrocie może się okazać, że nasza kolejka już minęła i całą procedurę trzeba zaczynać od początku.

Ściany i szyby UP 102 oblepione ogłoszeniami: „Zagraj w Lotka”, „OFE Pocztylion”, „Piramida zdrowia” (chcesz być szczupły i zdrowy, jedz 5 razy dziennie warzywa i owoce), „Kasyno-zdrapka”. U sufitu wisi nowość – wielki telewizor i dzisiaj – 3 lipca – pokazuje datę 28 czerwca. Obok na ścianie automat z dobrą datą i godziną.

Na szybie okienka B kolejne ogłoszenie: „W związku z rezygnacją Telekomunikacji Polskiej SA ze świadczenia przez Pocztę Polską usług telekomunikacyjnych (pismo z dn., znak...) od dnia 1 maja 1999 r. UP W-wa 102 nie będzie świadczył usług w zakresie połączeń telefonicznych i przyjmowania telegramów”. Ani słowa „przepraszamy”, „z przykrością zawiadamiamy” czy „jesteśmy zmuszeni”.

Polityka 29.2001 (2307) z dnia 21.07.2001; Gospodarka; s. 60
Reklama