Archiwum Polityki

A niech to Jasna Góra!

Wilno. Grupki i minigangi młodych polskich łobuzów stały się nagle towarem eksportowym. Nikt nie zrobił nic, by zapobiec doraźnie nieszczęściu i międzynarodowej kompromitacji. Przymykanie oczu i uszu na zachowania chamskie, na gesty, na hasła, na wulgarny język – to był zawsze sposób, żeby był spokój. I Wilnem się kończy cicha akceptacja knajackich subkultur szalikowców, żyleciarzy i innych tzw. pseudokibiców. Nie bardzo rozumiem, dlaczego od lat wszyscy sportowi komentatorzy niczym mantrę powtarzają słowo „pseudokibice”, zamiast mówić otwarcie o hordach zdemoralizowanych i pijanych młodych łobuzów.

W tej całej sytuacji szczególnie przykre jest pozostawienie ich samych sobie. Nikt nie potrafił pomóc tej nieznającej norm cywilizacyjnych młodzieży. Bo przecież w końcu żal tych biednych, pijanych młodych, zaszczutych biedą i przemocą fizyczną: ani żadne ministerstwo, ani Kościół, ani organizacje społeczne nie dały im szansy na uporządkowanie młodego życia, polepszenie serc, umysłów i dusz.

Dotkliwe to i beznadziejnie smutne. A przecież deprawatorzy wciskają się wszędzie. Znalazł się nawet taki specjalista od sportu w Kancelarii Prezydenta! Mamy poza tym ministra od sportu w rządzie. Nie wiem, czym on się zajmuje, ale zdaje mi się, że wciąż tym samym, czyli niczym ważnym dla sportu i dla wychowania młodzieży w duchu szlachetnych zasad. Bo – tak prawdę mówiąc – na wszystkich billboardach świata eksponowany jest tylko i wyłącznie Banknot! Forsa zakleiła nam wszystkim oczy i mózgi. I możemy od czasu do czasu, ot tak dla fasonu i z rozpędu, coś tam zabełkotać o Polsce przy okazji tzw. uroczystości. Ale w życiu liczy się głównie codzienność, a uroczystość jest teatrem.

Polityka 28.2007 (2612) z dnia 14.07.2007; Tym; s. 88
Reklama